170 lat temu, 11 kwietnia 1852 roku, przyszedł na świat Leon Wyczółkowski, malarz, grafik, uczeń Matejki i wybitna postać Młodej Polski.
Wyczółkowski urodził się w Hucie Miastkowskiej na południowym Mazowszu. Do gimnazjum uczęszczał w Siedlcach, a następnie w Warszawie. Tam rozpoczął naukę rysunku i malarstwa pod okiem Antoniego Kamieńskiego, Rafała Hadziewicza i Wojciecha Gersona.
Pozostawił po sobie niezliczone dzieła, przeróżne prace, wiele wspomnień i pełną smutku żonę. Potomstwa nie miał. Przeżył 84 lata, z czego 67 na rysowaniu, malowaniu, nauczaniu i podróżowaniu po Europie. W różnych okresach swojego twórczego życia ulegał popularnym trendom artystycznym. W każdym spojrzeniu, w każdej technice potrafił tworzyć z najwyższym kunsztem. Z czasem pojawia się wrażenie, że nie widząc dla siebie dalszego rozwoju w jednej technice, w jakim kierunku malarskim, porzucał go dla innego. Taki na wskroś młodopolski był i choć ciągnęło go czasami do malarstwa historycznego, przez całe twórcze życie pozostawał pod wpływem malarstwa realistycznego.
Jako młodzieniec podróżował po Europie, zwiedzając wystawy sztuki. Po powrocie do kraju osiadł w Krakowie, gdzie pobierał nauki u Jana Matejki w latach 1877-1879.
Gdybyśmy chcieli opisać wszystkie dzieła tego malarza - jego portrety, grafiki, pejzaże, szkice i oleje, miejsca byłoby tu za mało. Do tego jeszcze niezliczone podróże, tytuły, ordery, zaszczyty i listy osób znanych, podziwianych, a będących w kręgu jego znajomych – ogrom wiadomości, niezliczone fakty, zapisy historyczne i zwykłe przekazy...
Portrecista epoki
W 1883 wyjechał na Ukrainę, gdzie namalował szereg obrazów o tematyce rustykalnej. W 1895 powrócił do Krakowa, gdzie pełnił funkcję wykładowcy na Akademii Sztuk Pięknych. To z tego okresu pochodzi cykl portretów autorstwa malarza, który uwiecznił m.in. brata Alberta Chmielowskiego czy prof. Ludwika Rydygiera. W Krakowie należał do bohemy artystycznej i zaliczany był obok Juliana Fałata i Jacka Malczewskiego do najwybitniejszych artystów swojej doby.
Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości przeniósł się na północ kraju. Wyczółkowski, który poza malarstwem pasjonował się też kolekcjonerstwem i zbieractwem, przekazał swoje zbiory Muzeum Wielkopolskiemu w Poznaniu. Za ten dar malarz otrzymał dworek w Gościeradzu w powiecie bydgoskim. Tu odwzorowywał przyrodę Pomorza.
Mistrz z Gościeradza
Malował elementy pejzażu – drzewa (Cis z rezerwatu w Wierzchlesie), pojedyncze i w grupach (Bory Tucholskie), pola, łąki, góry (najczęściej Tatry), portretował kamienice (widoki Poznania, Starego Miasta w Warszawie), miasta w swoich wybranych panoramach – Kraków, Toruń, Lublin czy Sandomierz. Wszystko, co urzekało go swoim kształtem, barwą, znaczeniem, miało natychmiast odbicie swoje w jego działach. Martwe natury przestawały być martwe, okno pracowni w Gościeradzu jakby przed chwilą otwarte i wiatr wiosenny jakby właśnie zawiał unosząc lekką firankę..., bo drzewo za oknem zaczęło kwitnąć.
Fascynowały go proste sceny z życia, proste obrazy otoczenia, które malował z użyciem dość uproszczonych środków wyrazu, w spokojnej palecie i kompozycji. Takie obrazowanie świata jest jego najczęstszym tematem przez całe życie twórcze. Portretował dosłownie wszystko, a w portretach tych zawierał prawdziwą duszę postaci, pejzażu, martwej natury. Dlatego też wielu znanych "prosiło" go o portrety – jak choćby Kasprowicz, Sienkiewicz, Żeromski, Witkiewicz, Rydygier, Estreicher, Chełmoński. To ludzie znani, bardzo znani.
Portretował też tych najmniej znanych – lub znanych jedynie z nazw zajęć, zawodów, czynności, które wykonywali na jego obrazach. Pojawiają się tu "Rybak", "Rybacy brodzący w wodzie", "Orka na Ukrainie", "Kopanie buraków" i wiele innych scen wiejskiego życia. Znacząca część z nich namalowana była pod wpływem malarstwa impresjonistycznego, z iskrzącymi barwami słońca, z błyskami światła na wodzie, z cieniami kontrastującymi z otoczeniem.
Wystarczy spojrzeć w jego portrety, kiedy surowym okiem patrzy na nas i chce powiedzieć – wiem wszystko i widzę wszystko. Wystarczy spojrzeć w to oblicze na "Autoportrecie w chińskim kaftanie". A kiedy patrzysz w twarze innych znanych, które malował jak na zawołanie, to masz wrażenie jakbyś przed chwilą właśnie rozmawiał z którymś z nich, a innym razem jakby przed chwilą wszyscy tutaj.
Dziedzictwo oddał pod opiekę Bydgoszczy
Wyczółkowski był żonaty z Franciszką z Panków, która we wspomnieniach znajomych artysty zapisała się jako pragmatyczne dopełnienie męża-artysty.
- Pani Franciszka była nie tylko świetną opiekunką artysty, ale i jego dzieł, ponieważ on sobie zupełnie nie zdawał sprawy z wartości materialnej tego, co robił - wspominał Kazimierz Borucki, były dyrektor Muzeum w Bydgoszczy.
29:31 leon wyczółkowski___pr iii 37220_tr_0-0_1055341664691075[00].mp3 Audycja Elżbiety Elbanowskiej z cyklu "Nieznane o znanych" poświęcona sylwetce Leona Wyczółkowskiego (29.06.1972)
To właśnie żonie artysty przypadło wykonanie jego ostatniej woli: w testamencie Wyczółkowski podarował Muzeum w Bydgoszczy swoje dzieła. Malarz zmarł 27 grudnia 1936 w Warszawie. Jego pogrzeb w Bydgoszczy przerodził się w wielotysięczną manifestację ku czci artysty.
Obrazy mistrza do dziś można oglądać w Bydgoszczy, gdzie otwarto muzeum Dom Leona Wyczółkowskiego.
Posłuchaj audycji Elżbiety Elbanowskiej ze wspomnieniami przyjaciół i znajomych Wyczółkowskiego.
bm/PP