Historia

Dywersja w Berlinie. 81 lat temu Polacy przeprowadzili udany zamach w sercu III Rzeszy

Ostatnia aktualizacja: 24.02.2024 05:45
"Nawet Berlin nie uchroni się od odwetu. Wszystko będzie w naszym zasięgu, a najważniejsze jest to, że akcje odwetowe w Rzeszy nie dadzą Niemcom podstaw do represji i egzekucji publicznych w Polsce" – mówił kpt. Bernard Drzyzga "Jarosław", dowódca elitarnego oddziału dywersyjnego "Zagra-Lin", który w pierwszej połowie 1943 roku szczególnie dał się we znaki niemieckim władzom.
Berlin. Stacja Friedrichstrasse w Berlinie. Fotografia wykonana w 1903 roku
Berlin. Stacja Friedrichstrasse w Berlinie. Fotografia wykonana w 1903 rokuFoto: Wikimedia commons/dp

24 lutego 1943 roku doszło do jednej z najbardziej spektakularnych akcji sabotażowych przeprowadzonych przez Armię Krajową na ziemiach III Rzeszy. Wieczorem tego dnia na berlińskiej stacji kolejki podziemnej S-Bahnhof Friedrichstrasse ładunek wybuchowy podłożony przez polskich żołnierzy zabił 36 osób i ranił kolejne 78.

"Efekt psychologiczny tego wydarzenia był w Berlinie piorunujący. Policja berlińska, po szczegółowych oględzinach terenu, odnalazła kilka fragmentów podłożonego ładunku i wykryła ślady, wskazujące na sprawców z polskiego podziemia. Szef Gestapo, Heinrich Müller zawiadomił o tym podległe komendy i polecił wzmożenie czujności. Nazajutrz berlińska gazeta "Berliner Nachtausgabe" pisała m.in.: "Zamachowcy muszą być za wszelką cenę ujęci. Taki jest rozkaz władz" – piszą Jacek Wilamowski i Włodzimierz Kopczuk, autorzy książki "Tajemnicze wsypy. Polsko - niemiecka wojna na tajnym froncie".

Atak bombowy przygotowali: Józef Lewandowski "Jur", Jan Lewandowski "Jan", Janusz Łuczkowski "Mały" i Leon Hartwig "Mały". Dowódca akcji – "Jur" pochodził z włączonej do III Rzeszy Bydgoszczy i posiadał obywatelstwo niemieckie, co ułatwiało przewóz do Niemiec materiałów wybuchowych.

"Odważni, zdecydowani na wszystko..."

Za akcję zamach w Berlinie odpowiadał "Zagra-Lin" ("zagra" – od zagranicy, "Lin" – od tajnego kryptonimu Warszawy), czyli specjalna komórka AK, której członkowie mieli za zadanie przygotowywanie i przeprowadzanie akcji dywersyjnych na terytorium III Rzeszy, w szczególności w Berlinie, a także na ziemiach wcielonych do Niemiec.

"Zagra-Lin" został powołany do życia w grudniu 1942 roku jako wydzielony oddział "Osy” - Organizacji Specjalnych Akcji Bojowych. Na czele "Zagra-Linu" stał kpt. Bernard Drzyzga, uciekinier z oflagu (obozu jenieckiego dla oficerów) w Woldenbergu. Józef Lewandowski "Jur" - odpowiedzialny za zamach z 24 lutego 1943 roku w Berlinie - był jego zastępcą. 

W lutym 1943 roku "Osa" przeszła pod rozkazy Kedywu AK (Kierownictwo Dywersji), uzyskując kryptonim "Kosa 30". Oddział liczył kilkudziesięciu zakonspirowanych członków; według danych za czerwiec 1943 roku – 55 osób. Osiemnaście z nich służyło w "Zagra-Linie".

Oficer wywiadowczy "Osy" chor. Aleksander Kunicki "Rayski" pisał o "Zagra-Linie" po latach:

"W skład tej komórki, nielicznej, ale bardzo operatywnej, wchodzili żołnierze świetnie znający język niemiecki oraz stosunki panujące w głębi Rzeszy, odważni, zdecydowani na wszystko, należycie przeszkoleni w zakresie posługiwania się materiałami wybuchowymi”.

Sposób działania elitarnego oddziału przebiegał według następującego wzorca: do akcji wyznaczono kilkuosobową grupę (dywersanci oraz łączniczki), która zazwyczaj dojeżdżała na miejsce planowanego ataku jednym pociągiem, choć w oddzielnych wagonach. Następnie podkładano ładunek (umieszczany w walizkach, teczkach itd.) na peronie. Na kilka minut przed przyjazdem "celu" dywersanci oddalali się z miejsca ataku.

Seria zamachów

Zamach dokonany 24 lutego 1943 roku nie był jedynym, którego "Zagra-Lin" dokonał na ziemiach III Rzeszy. Według wspomnień "Rayskiego" pierwsza taka akcja w Berlinie miała miejsce zaledwie jedenaście dni wcześniej; eksplozja – pisze szef komórki wywiadowczej "Osy" – zabiła 4 osoby, a raniła 60. Śledztwo w sprawie polskiego ataku prowadził szef Gestapo Heinrich Mueller, a polecenie do jego wszczęcia miał wydać sam Reichsfuehrer Heinrich Himmler.

Później nastąpiły kolejne akcje. 10 kwietnia 1943 roku żołnierze polskiego podziemia podłożyli ładunki na berlińskim Dworcu Głównym (Hauptbanhof). Atakiem dowodził już bezpośrednio dowódca całej komórki – kpt. Drzyzga, który tak opisywał całą akcję:

"W pierwszych dniach kwietnia (…) wyjechałem z "Jurem" i "Haliną" z Dworca Głównego w Warszawie, wioząc ze sobą przygotowane materiały wybuchowe oraz przygotowane baterie do bomb zegarowych. (…) Zespół cały jechał pod nazwiskami volksdeutschów pociągiem przeznaczonym tylko dla Niemców. W Kutnie, po udanym manewrze na dworcu oraz szczęśliwym uniknięciem kontroli na komorze celnej, prawie w ostatniej chwili przed odejściem pociągu zespół wsiadł do wagonu i pojechał wprost do Bydgoszczy, gdzie na melinie własnej opracował dokładny plan wykonania akcji w Berlinie".

W zamachu na berliński dworzec życie straciło 14 osób, 60 zostało rannych. Polscy konspiratorzy uniknęli aresztowań, choć poszukiwała ich niemiecka policja, a ogłoszenia oferujące 10 tys. marek nagrody za schwytanie uczestników zamachu rozwieszono w wielu miejscach Berlina.

Nie tylko Berlin

Do głośnych akcji dywersyjnych przeprowadzonych przez członków "Zagra-Linu" dochodziło również poza Berlinem. 23 kwietnia, specjalna komórka "Osy" dokonała zamachu na kolejowym Dworcu Głównym we Wrocławiu. Celem ataku był pociąg wojskowy, a eksplozja nastąpiła w chwili, gdy niemieccy żołnierze wysiadali na peron. Zginęły 4 osoby, kilkanaście innych odniosło obrażenia ciała. O akcji polskiego podziemia przypomina okolicznościowa tablica, umieszczona w 1995 roku z inicjatywy oddziału dolnośląskiego Światowego Związku Żołnierzy AK przy wejściu na wrocławski dworzec.

Po zamachach w Berlinie i we Wrocławiu żołnierze "Zagra-Linu" wysadzili m.in. pociąg przewożący amunicję pod Rygą, a także zaatakowali kolejowy transport słomy i paszy na trasie Bydgoszcz-Gdańsk. W literaturze przedmiotu można też spotkać się z informacją o trzecim zamachu w Berlinie, którego miano dokonać 10 maja 1943 roku na tamtejszym Dworcu Śląskim (Schlesischer Bahnhof).

***

5 czerwca 1943 roku był zdecydowanie najczarniejszym dniem w historii "Osy". Większość jej członków, przybyłych tego dnia do warszawskiego kościoła św. Aleksandra na Placu Trzech Krzyży celem wzięcia udziału w ceremonii ślubnej jednego ze współtowarzyszy – por. Mieczysława Uniejowskiego, nie spodziewało się niemieckich aresztowań. Te jednak stały się faktem, niewątpliwie doszło do zdrady.

Niemcy zatrzymali 89 konspiratorów; część została wkrótce rozstrzelana, część wywieziona do obozów koncentracyjnych. Pozostali członkowie "Osy", których nie było na ślubnej uroczystości, prowadzili dalszą walkę w konspiracji. Wśród nich był m.in. kpt. Drzyzga, szef "Zagra-Linu". Elitarny oddział przestał istnieć w lipcu 1943 roku, co było naturalną konsekwencją rozwiązania zdziesiątkowanej aresztowaniami "Osy".

Dzieje/Waldemar Kowalski/th


Czytaj także

Polskie Państwo Podziemne. Fenomen w skali Europy

Ostatnia aktualizacja: 27.09.2024 06:00
W nocy z 26 na 27 września 1939 roku, tuż przed kapitulacją Warszawy, grupa oficerów z gen. Michałem Karaszewiczem-Tokarzewskim, zawiązała konspiracyjną organizację Służba Zwycięstwu Polski. Tak powstał zalążek Polskiego Państwa Podziemnego, które było ewenementem w skali okupowanej Europy.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Akcja "Góral", czyli jak uprowadzić 100 milionów złotych

Ostatnia aktualizacja: 12.08.2024 05:55
Przygotowania trwały 14 miesięcy, wykonanie akcji zajęło 2,5 minuty. Był 12 sierpnia 1943 roku, kiedy żołnierze Kedywu Armii Krajowej uprowadzili samochód bankowy ze 105 mln złotych.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Akcja AK "Weffels". Zamach na oprawcę z Pawiaka

Ostatnia aktualizacja: 01.10.2024 05:57
1 października 1943 roku grupa batalionu harcerskiego Armii Krajowej "Agat" dokonała udanego zamachu na Ernsta Weffelsa, kata żeńskiego oddziału niemieckiego więzienia na Pawiaku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Mały sabotaż Szarych Szeregów wymagał wielkiej odwagi

Ostatnia aktualizacja: 10.01.2024 05:50
– Na murach wypisywaliśmy kredą kotwicę, symbol Polski Walczącej oraz swastykę na szubienicy. Pojawiały się napisy: "Pawiak pomścimy", "Wawer", "Deutschland kaputt" – wspominał Ryszard Górecki, jeden z uczestników małego sabotażu na antenie Polskiego Radia w 1991 roku. – Później przeszliśmy już na wyższe formy działania. Kreda odpadła, a my malowaliśmy te napisy farbą.
rozwiń zwiń