Historia

"Dzięki rodzinnym korzeniom jest się silniejszym". Melchior Wańkowicz o swoich "szczenięcych latach"

Ostatnia aktualizacja: 10.01.2024 06:05
Klasyk polskiego reportażu i mistrz gawędy – Melchior Wańkowicz – niejednokrotnie gościł przed mikrofonem Polskiego Radia. W roku ogłoszony przez Sejm RP Rokiem Melchiora Wańkowicza warto sięgnąć do nagrań z udziałem tego pisarza. Zwłaszcza że to właśnie radiowe nagrania oddają ten niepowtarzalny gawędowy styl opowiadania, tak charakterystyczny dla autora "Szczenięcych lat".
Melchior Wańkowicz, Warszawa 1963 r.
Melchior Wańkowicz, Warszawa 1963 r. Foto: PAP/Stanisław Dąbrowiecki

Skończyłem 82 lata. Ze zdrowiem jestem nietęgo, nie piszę już nic więcej.

Tak zamykając swoją twórczość, chciałbym z czytelnikami pomówić o tym, jaki widzę w nich sens. A właściwie nie tylko z czytelnikami, ale i sam ze sobą.

Bo ważne jest, co z tego zostanie. A każdy się broni przed nicością. Każdy chciałby, żeby po nim coś zostało. (…)

Myślę, że u mnie rzeczą zasadniczą było może to, że ja zawsze starałem się pokazywać czytelnikom różne strony tej samej rzeczy.

Tak jak w mojej autobiografii. Bo różne czynniki na moją historię się złożyły.

(Melchior Wańkowicz, Polskie Radio, 1974 rok)

Posłuchaj
19:20 melchior wańkowicz___d 32247_tr_0-0_9a72285f[00].mp3 Melchior Wańkowicz – spotkanie z pisarzem. Audycja Sławomira Pietrzykowskiego (PR, 1974)

 

Między Rzymem a Bizancjum

Melchior Wańkowicz przyszedł na świat 132 lata temu, 10 stycznia 1892 roku w Kałużycach (Kalużycach) na terenie dzisiejszej Białorusi.

– Urodziłem się w Bramie Smoleńsko-Witebskiej siedemdziesiąt kilometrów licząc od drzwi do Dniepru – opowiadał w radiowej audycji pisarz. Jak dodawał, pochodził z Kresów, krainy pogranicza, naznaczonej wielką historią i zmaganiami dwóch cywilizacji: "świata Bizancjum", prawosławnego, i "świata rzymskiego", łacińskiego.

Na tę kresową mieszankę kultur i tradycji nałożyła się u Melchiora Wańkowicza inna, już rodzinna, złożoność.

- Rodzice moi umarli bardzo wcześnie – mówił. Ojciec, powstaniec jeszcze z 1863, umarł, jak miałem trzy miesiące. Matka – jak miałem dwa lata. Dlatego chowała mnie babka w domu na Kowieńszczyźnie.

Był to, by użyć określenia samego pisarza, bardzo "babski" dom.


Posłuchaj
02:00 bez nazwy.mp3 "Melchior Wańkowicz: dzieciństwo". Fragm. audycji Walentyny Toczyskiej z cyklu "Pisarz miesiąca" (PR, 1971)

09:39 melchior wańkowicz - dzieciństwo___pr iii 31049_tr_0-0_9a77a93f[00].mp3 Melchior Wańkowicz "o latach szczenięcych i nie tylko". Fragm. audycji Walentyny Toczyskiej (PR, 1978)

  

Świat zamierzchłych obyczajów

– To był matriarchat z czterech pokoleń, bo mężczyźni szli na Sybir, a kobiety trzymały to wszystko – wspominał w Polskim Radiu Melchior Wańkowicz środowisko, w którym się wychował. – Utrzymywały się tam jakieś obyczaje już wtedy zamierzchłe. Przecież moja babka do Warszawy koczobryczkami (krytą 4-osobową bryczką – przyp. red.) jeszcze jeździła.

W obyczajach tych zachowało się, snuł swoją gawędę pisarz, dużo "śmiesznostek" ("nie wychodź, bo się zaziębisz! nie jedz, bo ci będzie niezdrowo"), ale po latach "wzbudzają one już tylko wzruszenie".

– Gdyby panowie Kmicic i Zagłoba i Wołodyjowski weszli pod dach tego domu, właściwie nie czuliby się bardzo obco – dopowiadał Wańkowicz, opisując "ducha kresowego", jaki panował tam, gdzie przyszło mu dorastać.


Melchior Wańkowicz, ok. 1911 r., "Nowości Ilustrowane", 43/1911. Fot. domena publiczna Melchior Wańkowicz, ok. 1911 r., "Nowości Ilustrowane", 43/1911. Fot. domena publiczna

***

Czytaj także:

***


"Panicz przyjechał na majątek"

Przestrzeń tego dorastania była – jak wszystko na pogranicznych Kresach – skomplikowana. Wyznaczały ją z jednej strony owe "babskie Nowotrzeby" (miejscowość związaną z matką Melchiora Wańkowicza), z drugiej zaś "myśliwskie i rycerskie Kałużyce" (powiązane z ojcem).

- Kiedy miałem osiem lat, zawieźli mnie do majątku ojcowskiego, leśnego, pełnego zwierza. Strzelcy mnie witali, bo panicz przyjechał na swój majątek – opowiadał przed radiowym mikrofonem pisarz.

W Kałużycach bowiem panował "feudalny, rycerski nastrój". – Z tradycjami wojskowymi. Z niedźwiedziami, które chodziły koło dworu i na które się polowało, z puchaczem w psiarni, z wilkami, które wyły po nocach. W ogóle dostałem wtedy pierwsza strzelbę i zaprowadzono mnie na polowanie na zające – mówił Melchior Wańkowicz. W jednej z audycji zachowała się nawet dokładna relacja przyszłego reportażysty z tego polowania.

"Szczenięce lata" utrwalone na zawsze

Wspomnienia o tym barwnym i egzotycznym świecie, należącym w 1. połowie XX wieku już do zamierzchłej przeszłości, stały się dla Melchiora Wańkowicza materią, z której utkał on swoją pierwszą – jak się miało po latach okazać – wielką książkę.

"Szczenięce lata" (wydane w 1934 roku, kiedy ich autor był już dziennikarzem) były literacką rekonstrukcją świata, którego już nie ma, przywołaniem utraconej arkadii, pełną szczegółów opowieścią o "małych ojczyznach": Kowieńszczyznie i Mińszczyznie.

Przebłyski pamięci z owych "szczenięcych lat" odnaleźć można również w radiowych nagraniach z udziałem Melchiora Wańkowicza.

- Pamiętam, mieliśmy w domu duży salon. Brałem tam swoją siostrzyczkę cioteczną, o dwa lata młodszą, ja miałem wtedy chyba osiem lat – opowiadał pisarz. - Jeździliśmy rowerkiem po tym pokoju. I przyjeżdżaliśmy na Madagaskar. To był stolik, krajowcy strzelali do nas z łuków, ja z nimi walczyłem. Potem jechaliśmy przez ocean na drugi koniec salonu i przyjeżdżaliśmy do Chin. Tam mandaryni nam się kłaniali. I był też stolik z figurkami. Dla nas to była Afryka. Tam nas lwy dopadały.

Po latach i wielu (już tych autentycznych, nie w wyobraźni) podróżach Melchior Wańkowicz podkreślał jedno: - Te różne widziane później lądy, także lwy, były o wiele mniej ciekawe, o wiele mniej kolorowe, a nawet o wiele mniej groźne niż te lwy z dzieciństwa.


Posłuchaj
23:59 [ PR1]PR1 (mp3) 19 styczeń 2022 19_29_56 (1).mp3 Wspomnienie Melchiora Wańkowicza w 130. rocznicę jego urodzin. Audycja Katarzyny Jankowskiej z cyklu "Eureka" (PR, 19.01.2022)

 

Szampan z Sienkiewiczem

Wśród wielu nagrań z udziałem Melchiora Wańkowicza zachowanych w archiwum Polskiego Radia, a dotyczących czasów dzieciństwa pisarza, wyróżnia się jeszcze jedno. Dotyczy ono pierwszego publicznego wystąpienia.

- Właściwie debiutu określonego nie mam, a szereg kolejnych debiucików. Kiedy one się zaczynają? Niekoniecznie wtedy, kiedy człowiek coś drukuje. U mnie nastąpił, kiedy miałem siedem lat – zaczął swoją opowieść autor "Szczenięcych lat".

- Był rok 1899. Zajechaliśmy do domu naszych krewnych, a tam akurat miał gościć Henryk Sienkiewicz. W ogromnej sali jadalnej był ogromny zjazd seniorów i notabli całej Wielkopolski. Dla nas, dzieci, miejsca nie było, w amfiladzie mieliśmy przyległy pokoik, gdzie nam nakryto stolik. Ale kiedy mówca stanął z kieliszkiem szampana w ręku, ja ze swoim szampanem, który nalała służba dzieciom, też pomaszerowałem trącić się z Sienkiewiczem.

Mały Melchior przedarł się przez tłum ważnych gości i dotarł do wielkiego, opromienionego już wówczas nimbem sławy, pisarza.

- Sienkiewicz bardzo grzecznie wstał i trącił się ze mną kieliszkiem. A ja wygłosiłem swój pierwszy speech. Powiedziałem: "Życzę panu dobrej żony, dobrych dzieci i dobrych wierszyków".

Życzenia te zabrzmiały jednak dla niektórych prowokacyjnie. Dlaczego?

- Część Wielkopolan była przeciwko sprowadzeniu Sienkiewicza, bo to już było po jego rozwodach, a Poznańskie bardzo tego nie lubiło. Więc było niesłychane dochodzenie, kto mnie, "tego smarkacza", namówił na tę demonstrację – wspominał Melchior Wańkowicz.

"Dzięki tym korzeniom jest się silniejszym"

Przeszłość, jak podkreślał Melchior Wańkowicz w radiowej rozmowie z Wojciechem Truszczyńskim, przychodzi z pomocą człowiekowi. Zwłaszcza wtedy, kiedy żyje się w epoce gwałtownych przemian, epoce, która nawet po jednej dekadzie nie rozpoznaje samą siebie.

- Ważne jest sięgnięcie do korzeni. Spojrzenie na życie narodu i na swoje życie jak na drzewo, w którym rośnie coraz to nowszy słój, coraz to inny konar – mówił pisarz. – Wtedy człowiek silniej stoi na nogach, zwłaszcza wobec tego wszystkiego, co mu przynosi współczesność.

***

Czytaj także:

***

"Melchior Wańkowicz, reportażysta i pisarz, był jednym z najwybitniejszych polskich dziennikarzy w historii. Nazywany ojcem reportażu, wypełniał znakomicie to, co składa się na misję dziennikarską: opisując rzetelnie rzeczywistość służyć wspólnocie", głosi uchwała Sejmu RP ustanawiająca 2024 Rokiem Melchiora Wańkowicza.

Do radiowych nagrań z udziałem tego mistrza gawędy powrócimy w 2024 roku z pewnością jeszcze niejeden raz.

jp

Źródła: Melchior Wańkowicz, "Szczenięce lata", Warszawa 1972. 

Czytaj także

Konstanty "Kot" Jeleński. Największy ambasador polskiej kultury

Ostatnia aktualizacja: 04.05.2024 05:56
- Przyjaciel wielkich artystów. Nowoczesny intelektualista krążący na paryskich salonach i dyskotekach z lekko ironicznym uśmiechem - mówił o nim w radiowej audycji Wojciech Karpiński. Konstanty Jeleński - znakomity eseista i krytyk, żołnierz I Dywizji Pancernej gen. Maczka, współpracownik paryskiej "Kultury" - zmarł 37 lat temu, 4 maja 1987 roku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Józef Czapski. Pisał prawdę o "nieludzkiej ziemi", malował nieuchwytne życie

Ostatnia aktualizacja: 03.04.2024 05:49
Był wielkim malarzem. Świetnym eseistą, znawcą literatury i sztuki. Współtworzył paryską "Kulturę". Więziony w Starobielsku i cudem ocalony świadczył swoim życiem –  i takimi książkami jak "Wspomnienia starobielskie" oraz "Na nieludzkiej ziemi" – o sowieckich zbrodniach. Józef Czapski urodził się 3 kwietnia 1896 roku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Jan Józef Szczepański. Pisanie jako poszukiwanie prawdy

Ostatnia aktualizacja: 12.01.2024 05:45
- Trwałość świadectwa literatury polega na tym, że jest ona wyniesiona na jakieś wyższe piętro uogólnienia. To jest swoista deformacja rzeczywistości, której celem jest znalezienie tej rzeczywistości sensu - mówił w jednej z radiowych gawęd Jan Józef Szczepański. 12 stycznia 2024 roku mija 105. rocznica urodzin tego znakomitego pisarza.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Janusz Szpotański. "Wyzwał los, kiedy wszyscy trzęśli się ze strachu"

Ostatnia aktualizacja: 13.10.2024 05:45
– Władysław Gomułka nazwał mnie w przemówieniu "człowiekiem ziejącym sadystycznym jadem na naszą partię i rząd". Ucieszyło mnie to, gdyż on moją twórczość w jakiś sposób spopularyzował – mówił w 1987 roku przed radiowym mikrofonem Janusz Szpotański. 13 października 2001 roku zmarł ten znakomity poeta, satyryk, autor prześmiewczych poematów i pamfletów.
rozwiń zwiń