"Cud" pojawia się po raz pierwszy
"Cud nad Wisłą" jako określenie kulminacyjnej bitwy wojny polsko-bolszewickiej początkowo został użyty w nie do końca religijnym kontekście.
Był 14 sierpnia 1920 roku. Na Warszawę parła wielka nawała wojsk sowieckich. Trzy dni wcześniej czerwonoarmiści dotarli już do linii Wisły. Walki Polaków z najeźdźcą trwały m.in. pod Radzyminem i Ossowem.
Stawka tej batalii, całej tej wojny, była ogromna. W planach komunistów Polska miała stać się kolejną rosyjską republiką. A podbój ten miał być punktem wyjścia do rozniecenia "czerwonej rewolucji" dalej, w głąb Europy.
Kliknij w obrazek:
W tym dniu w stołecznym dzienniku "Rzeczpospolita" ukazał się artykuł Stanisława Strońskiego zatytułowany "O cud Wisły". Autorem tego tekstu był polityk i publicysta, od młodości związany z ruchem narodowym, jeden z liderów prawicy, choć formalnie, jak wspominał Wacław Zbyszewski w archiwalnej audycji Radia Wolna Europa, do endecji nie należał.
– Był w gruncie rzeczy konserwatystą i liberałem, przywiązanym do parlamentaryzmu – mówił Wacław Zbyszewski. Jak dodał (co istotne w kontekście tych dramatycznych sierpniowych dni), poglądy Strońskiego kazały mu zachowywać do Józefa Piłsudskiego, zwolennika rządów silniej ręki, daleko posunięty dystans, niechęć, a nawet "nienawiść".
Stanisław Stroński znajdował się wówczas wśród tych publicystów, którzy występowali z ostrą krytyką poczynań tak Naczelnika Państwa, jak i całego jego obozu. W swoim wcześniejszym artykule, z lipca 1920, twierdził choćby, że piłsudczycy w obliczu klęski wyprawy kijowskiej (polsko-ukraińskiej ofensywy antybolszewickiej) powinni "wdziać wory pokutne, sypać popiół na zielone głowy i zarzec się raz na zawsze mówienia o wojnie i polityce". Piłsudczycy, podkreślał Stroński, to "lekkomyślni gracze" i po prostu "straceńcy".
Z kolei 4 sierpnia publicysta "Rzeczpospolitej" nawoływał rządzących, jak krzyczał tytuł jego artykułu, do "stanowczych czynów", oskarżając Radę Obrony Państwa z Piłsudskim na czele m.in. o dyplomatyczne zaniedbania.
Z ziemi francuskiej do Polski
Nic więc dziwnego, że 14 sierpnia 1920 roku, widząc Armię Czerwoną na przedpolach Warszawy, Stanisław Stroński krytycznie oceniał możliwości dowodzonych przez Piłsudskiego wojsk polskich. W swoim artykule "O cud Wisły" przyrównał dramatyczną sytuację Polaków do epizodu z czasów I wojny światowej: bitwy nad Marną, batalii między wojskami francusko-brytyjskimi a niemieckimi, która powstrzymała marsz Niemców na zachód.
Bitwę tę – ze względu na zwycięstwo "przerastające wszelkie nadzieje", zwycięstwo w walce bohaterskiej, nierównej, od której zależało "zbawienie kraju" – nazwano "cudem nad Marną". Takiego cudu, opisywał Stanisław Stroński, potrzebują i Polacy teraz, kiedy żołnierz polski "ma stawić czoło napastnikowi, który kraj nasz, ledwo wydobyty ze stuletniej niewoli, chce znowu ujarzmić, pohańbić, rozstroić, wydać na pastwę dzikim rządom czerwonych".
"O cud Wisły", fragm. art. Stanisława Strońskiego, "Rzeczpospolita", 14.08.1920 r. Fot. BN/domena publiczna
Publicysta Rzeczpospolitej uderzył dalej, tu zgodnie z całą ówczesną polską narracją propagandową, w patriotyczne, nawołujące do heroicznego oporu tony. "(…) Wojsko nasze pójdzie naprzód i odegna niebezpieczeństwo daleko od serca Polski", zagrzewał do boju. Do tego jednak, dodawał, potrzeby jest cud (w kontekście: militarnie bowiem, pod takimi naszymi wodzami, tylko cud nas uratować może).
Dlatego na koniec tego artykułu pojawiła się wizja niedzielnych (14 sierpnia była sobota) modlitw "milionów ludności polskiej" o "ziszczenie cudu Wisły".
"Ten cud to był wysiłek woli narodu"
Prawdopodobnie w tym wołaniu o cud była u Stanisława Strońskiego przede wszystkim publicystyczna ironia wymierzona w Józefa Piłsudskiego, a nie wiara w nadprzyrodzoną interwencję nad Warszawą – ale ziarno zostało posiane.
Plony rodziły się w wielu miejscach, na wielu podłożach. Nim przejdziemy do pozapolitycznej wykładni "cudu nad Wisłą", zatrzymajmy się jeszcze w miejscu, w którym ta religijna metafora służyła jako narzędzie marginalizacji poczynań Józefa Piłsudskiego podczas batalii o Warszawę.
Stanisław Stroiński (za nim cała prasa nurtu narodowego) w obliczu pierwszych sierpniowych zwycięstw nad bolszewikami kontynuował w kolejnych tekstach wymierzoną w obóz piłsudczyków publicystyczną koncepcję "warszawskiego cudu".
"Ten cud to był wysiłek woli narodu, który zrozumiał, że lekkomyślność w zamierzeniach i niedbałość w urządzeniach doprowadziły go na skraj przepaści", pisał 21 sierpnia 1920 roku. Stroński przy okazji zaznaczał, jak ważną rolę w Bitwie Warszawskiej odegrał gen. Józef Haller, dowódca Armii Ochotniczej i Frontu Północnego, na którego odcinku znajdowała się Warszawa.
Militarny "cud nad Wisłą" w opinii publicystów obozu narodowego ziścił się również dzięki premierowi Wincentemu Witosowi czy gen. Maxime’owi Weygandowi (weteranowi walk na froncie zachodnim I wojny światowej).
Stanowisko karabinu maszynowego Colt-Browning wz. 1895. Polska pozycja pod Miłosną, wieś Janki, sierpień 1920 r. Fot. Wikimedia/domena publiczna
Cud "z własnego trudu"
Koncepcję "cudownego" aspektu zwycięstwa Bitwy Warszawskiej przejęła również prasa spoza narodowego nurtu. Użycie tej chwytliwej metafory miało tu rzecz jasna inne funkcje niż marginalizacja roli Naczelnika Państwa.
Na przykład w jednym z czasopism piłsudczyków, zatytułowanym nomen omen "Naród", 18 sierpnia 1920 roku ukazał się artykuł "Cud Wisły", w którym anonimowy autor tytułowy "cud" rozumiał pragmatycznie: "nad Wisłą Polska zdobywa swoją niepodległość. Nie otrzymuje jej w podarku od państw europejskich, nie z traktatów i pieczęci wersalskich, ale z własnego trudu, własnego doświadczenia, własnych rozczarowań".
Również 18 sierpnia w popularnym wysokonakładowym "Ilustrowanym Kurierze Codziennym" opublikowano tekst "Cud Wisły", w którym powtórzono koncept Strońskiego łączący Marnę 1914 i Warszawę 1920. Jednak i tu "cud" rozumiany był nie w znaczeniu nadprzyrodzonym, ale, ponownie, jako akt heroiczny, nadzwyczajny. "My wiemy, że nastąpi także cud Wisły. Już przyszły pierwsze wieści o zwycięskim początku naszego oporu. Już zbudził się przyczajony nad Wisłą lew bohaterstwa polskiego. Na czele hufców zbrojnych stanął Naczelnik Piłsudski. A każdy żołnierz to bohater (...).
Rozpoczął się cud Wisły. I nie ma wśród nas nikogo, kto by wątpił, że dokona się on do reszty (...). Świętokradzka dłoń, co targnęła się na prawo nasze do niepodległości, co kułakiem rosyjskim ośmieliła się wygrażać Polsce tuż pod murami stolicy, ta pięść musi być strzaskana piorunowym gniewem narodu. I będzie".
Wszystkie te przykłady na religijną nomenklaturę opisującą Bitwę Warszawską wciąż miały status retorycznego chwytu. Tymczasem wraz z sierpniowym zwycięstwem nad bolszewikami narodziła się i wydała obfity plon inna koncepcja "cudu nad Wisłą" – głęboko religijna.
Paolo Veronese, "Bitwa pod Lepanto", 1571 r. Fot. Wikimedia/domena publiczna
"Moce nadprzyrodzone podczas walk"
Źródeł wiary w to, że za wynikiem Bitwy Warszawskiej mogła stać siła wyższa, jest z pewnością wiele. Funduje ją uniwersalne i sięgające religijnych pradziejów założenie o wpływie mocy nadprzyrodzonych na działalność człowieka. (Wystarczy sobie choć przypomnieć, ile rozstrzygnięć podczas wojny trojańskiej zależało od decyzji i kaprysów bogów).
Idea boskiej interwencji w ludzkie dzieje jest rzecz jasna obecna mocno na gruncie chrześcijańskim. "Troska Opatrzności Bożej jest konkretna i bezpośrednia; obejmuje sobą wszystko, od rzeczy najmniejszych aż do wielkich wydarzeń świata i historii", mówi "Katechizm Kościoła katolickiego".
Czy "troska Opatrzności" może dotyczyć i rozstrzygnięć działań wojennych? Na planie religijnym wszystko jest możliwie, także i to. Co więcej, wiarę w to, że Bóg albo inni boscy protektorzy (Matka Boska, święci) wspierają w bataliach, podzielali żołnierze dawnej Rzeczpospolitej. "Jednym z najbardziej rozpowszechnionych przekonań w wojsku była wiara w obecność mocy nadprzyrodzonych podczas walk", pisał historyk Karol Łopatecki w studium "Koncepcja Boga – pana historii wśród żołnierzy Rzeczpospolitej na przełomie XVI i XVII wieku".
Przekonanie to odzwierciedlało się choćby w takich gestach, jak msze i procesje towarzyszące bitwom czy zwożenie do wojskowych obozów "cudownych obrazów", które miały zapewnić ochronę czy zwycięstwo.
January Suchodolski, "Obrona Jasnej Góry 1655". Fot. Wikimedia/domena publiczna
Od "Bogurodzicy" po Królową Polski
Interpretację zwycięskiej Bitwy Warszawskiej w kategoriach religijnych, boskiej interwencji, można postawić w szeregu wcześniejszych tego typu koncepcji.
Rola Maryi jako tej, która oręduje u swojego syna Jezusa, jest prastara, sięga bitwy pod Grunwaldem, a wiąże się ze słynną "pieśnią bojową" - z "Bogurodzicą". Z kolei kilka wieków później król Jan III Sobiecki po wiktorii wiedeńskiej miał powiedzieć papieżowi: "Venimus, vidimus et Deus vicit" ("Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył").
Kult maryjny połączony ze sprawami państwowymi rozpropagował natomiast Jan Kazimierz, który w czasie potopu szwedzkiego, w 1656 roku, złożył we lwowskiej katedrze śluby, obierając Matkę Boską "za patronkę i Królową Polski".
Do tych wydarzeń dodać można by i szerszy kontekst, choćby wyrosłe w polskim romantyzmie koncepcje, które mówiły o szczególnej "mesjańskiej" roli Polski, narodu wybranego przez Boga.
Ale to wciąż nie wszystkie potencjalne źródła religijnego usankcjonowania zwycięstwa w Bitwie Warszawskiej.
"Jako cud przejdzie do historii"
Aspekt religijny, w tym właśnie związany z kultem maryjnym, odegrał ważną propagandową rolę przed sierpniem 1920 roku. W ogóle Kościół katolicki w Polsce – cieszący się wielkim autorytetem wśród społeczeństwa, mający wielki posłuch polskiej wsi, z której pochodziła doskonała większość rekrutów do armii – brał czynny udział we wspieraniu państwa, jeśli chodzi o konsolidację społeczeństwa i przygotowanie Polaków do wojny z bolszewikami. Z ambon padały apele o wstępowanie do Armii Ochotniczej, o nieuleganie pokusie dezercji, o ofiarność na rzecz wojska.
Organizowano masowe akcje modlitewne. W stolicy, jak pisał w "Moich wspomnieniach" Wincenty Witos, "celem podniesienia na duchu ludności wydały władze duchowne zarządzenie publicznych modłów we wszystkich kościołach. Olbrzymie tłumy ludności chodziły z procesją i chorągwiami przez dwa dni po ulicach Warszawy, śpiewając pieśni i prosząc Boga o zwycięstwo". (We wspomnieniach Witosa zachowała się jednak i uwaga, że - na widok tych tłumnych procesji - poprosił ministra spraw wewnętrznych, "by nie dopuścił, żeby tylu zdrowych ludzi łaziło po mieście bezmyślnie w obliczu największego zagrożenia państwa").
Kontekst religijny służył również wzmocnieniu perswazyjnym przekazom: walka z komunistycznym, ateistycznym najeźdźcą ze wschodu była ukazywana w kategoriach wojny dobra i zła, wojny, w której stawką jest ocalenie "wiary ojców". Na propagandowych plakatach wykorzystywano wizerunki Matki Boskiej Częstochowskiej czy Ostrobramskiej.
"Kto w Boga wierzy - w obronie Ostrobramskiej, pod sztandar Orła i Pogoni!", plakat z 1920 r. Fot. Biblioteka Publiczna m.st. Warszawy - Biblioteka Główna Województwa Mazowieckiego/domena publiczna
Kapelani rozdawali idącym w bój żołnierzom, jak wspominał Stanisław Rachalewski z 203 Pułku Ułanów, "medalioniki z Matką Boską (…) z prośbą, by strzegąc ułanów przed wrogim ciosem, wiodła młodą jazdę Polski ku zwycięstwu".
27 lipca 1920 roku, w obliczu bolszewickiej nawały, biskupi nawiązali do gestu króla Jana Kazimierza. Ponowiono "wybór Maryi na Królową Polski", a wśród wygłaszanych wtedy modlitw była i ta o "odrzucenie wroga od granic naszej Ojczyzny".
Symboliczną rangę zyskała też postać ks. Ignacego Skorupki, który poległ od sowieckiej kuli pod Ossowem, gdy udzielał rannemu w bitwie żołnierzowi ostatniego namaszczenia.
Nic więc dziwnego, że w takiej atmosferze decydujące starcie Bitwy Warszawskiej rozegrane 15 sierpnia, zatem w święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zyskało interpretację nadprzyrodzoną.
"Niechaj wodze spierają się i swarzą, niech długo i uczenie rozprawiają, jaki to plan strategiczny do zwycięstwa dopomógł (…). Ale cokolwiek powiedzą, nigdy o jednym nie przekonają: by plan, choć najmędrszy, sam przez się dokonał zwycięstwa", mówił abp Józef Teodorowicz w katedrze warszawskiej podczas mszy dziękczynnej za oswobodzenie stolicy i kraju od najazdu bolszewickiego. I dodawał: "Modły o cud wygrały, modły o cud nad Wisłą sprowadziły. Dlatego cokolwiek mówić i pisać się będzie o bitwie pod Warszawą, wiara powszechnie nazwie ją cudem nad Wisłą i jako cud przejdzie ona do historii".
W kazaniu tym pojawił się rzecz jasna teza, że cud ów powstał dzięki wstawiennictwu tej, "która jest Polski Królową". Co więcej, zostały tu również przywołane "dowody w sprawie". "Mówił mi kapłan pracujący w szpitalu wojskowym, iż żołnierze rosyjscy zapewniali go i opisywali, jak pod Warszawą widzieli Najświętszą Pannę okrywającą swym płaszczem Polski stolicę. I z różnych innych stron szły podobne świadectwa", głosił arcybiskup.
Wizję tę na trwałe zakorzenił w polskiej mitologii obraz Jerzego Kossaka "Cud nad Wisłą" z 1930 roku.
Jerzy Kossak, "Cud nad Wisłą", czarno-biała fotografia obrazu wykonana przez Stanisławę Janczewską przed 1939 r. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie
Haller, ks. Skorupka i Matka Boska
Jak na to metafizyczne wyjaśnienie sierpniowego zwycięstwa zareagowali ówcześni politycy, świadkowie, uczestnicy tych wydarzeń?
Ignacy Daszyński, wicemarszałek Sejmu, zwracał uwagę na cel polityczny propagowania idei boskiej interwencji: "Obmyślono cud na Wisłą, zrobiono po kolei gen Hallera, Sikorskiego, ks. Skorupkę, a wreszcie Matkę Boską zwycięzcami, byle tylko nie zawdzięczać Piłsudskiemu ocalenia".
Żona Naczelnika Państwa, Aleksandra Piłsudska z domu Szczerbińska, wspominała, że jej mąż po powrocie z frontu znalazł na biurku kartkę z informacją niczym przepowiednia: "Gwiazdy mówią, że piętnastego będzie zwycięstwo". Józef Piłsudski miał się bardzo oburzyć na to pozaświatowe, de facto bagatelizujące jego rolę wojennego stratega, wyjaśnienie zwycięstwa.
Józef Piłsudski nad mapą w okresie bitwy warszawskiej. Fot. Wikimedia/domena publiczna
Z kolei por. Wojciech Stpiczyński, uczestnik sierpniowych walk, zwracał uwagę, że przypisywanie siłom nadprzyrodzonym decydującego wpływu na przełomowe wydarzenia w życiu narodu grozi tym, że naród ten popadłby w postawę "bierną" i "bezczynną". A Bitwa Warszawska, podkreślał Wojciech Stpiczyński, była, owszem, splotem tysięcy cudów, ale nadzwyczaj ludzkich: to, że tylu zgłosiło się do walk, to, że tylu spoza linii frontu udzieliło walczącym takiego wsparcia. I tak dalej.
21 sierpnia, na wieść o polskich sukcesach na froncie, niemiecki dyplomata Alfred graf von Oberndorff donosił Berlinowi: "Jeszcze przed kilkoma dniami wydawało się, że tylko cud mógłby ocalić Warszawę (...). Teraz, pisał Oberndorff, "Polacy podnoszą głowę i żyją znowu nadzieją, że udało się bitwę nad Wisłą przekształcić w »bitwę nad Marną«".
Do aspektu "cudowności" Bitwy Warszawskiej, ale wciąż w znaczeniu bardziej retorycznym niż metafizycznym, odwoływał się również Adrian Carton de Wiart, brytyjski żołnierz, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej. Jak twierdził, "nigdy cud nie zdarzył się w odpowiedniejszej chwili, bowiem gra toczyła się o ogromną stawkę".
Mit założycielski vs. wyzwanie dla teologii
Dzieje żywotnej do dziś, bo przywoływanej podczas corocznych obchodów rocznicy Bitwy 1920, idei "cudu nad Wisłą" można by jeszcze rozpatrywać na wiele sposobów.
Czy nie dowiodła ona, że – jak pisali historycy Olga Morozova i Marek Mikołajczyk – Piłsudski poniósł propagandową porażkę, bo w kraju mówiono przy okazji sierpniowej wiktorii raczej o Matce Boskiej niż o jego koncepcie odparcia Armii Czerwonej (a za granicą wychwalali zasługi gen. Weyganda)?
Można też patrzeć na "cud nad Wisłą" jako na niezwykle potrzebny dla odradzającego się państwa jego "mit założycielski", ważny, bo heroiczno-religijny, jeden z fundamentów nowej narodowej narracji.
"Cud nad Wisłą" mógłby też otworzyć inny wątek, na styku teologii i filozofii religii: jak w dziejach chrześcijaństwa objawiała się wiara w boską interwencję na polach bitwy, w przełomowych dla narodu chwilach? Dość powiedzieć, że według tradycji matka Jezusa "odpowiedzialna jest" za niejedno zwycięstwo (m.in. pod Lepanto w 1571; oblężenie Gliwic w 1626; obrona Jasnej Góry w 1655).
Jak pisał Józef Czapski w liście do Czesława Miłosza, idea, że "Opatrzność rozciąga się na historię", wymaga jednak głębokiego przemyślenia. "Opatrzność? Wszystko, co się o niej myśli i mówi, jest owite w słowa pocieszenia, które tylko zasłaniają Prawdę, która może być przyjęta tylko transcendentalnie, na innym planie", podkreślał Czapski (skądinąd również uczestnik wojny polsko-bolszewickiej).
***
Czytaj także:
***
Z punktu widzenia historycznego można przedstawiać polityczno-religijne źródła koncepcji "cudu nad Wisłą", wielorakie funkcje tej idei. Podkreślać decydującą rolę, jaką odegrał w tych dramatycznych sierpniowych dniach 1920 roku Józef Piłsudski, jego plan odparcia przeciwnika. Pokazywać, jak "cud Matki Boskiej" był orężem w polityczno-propagandowej walce.
Można opisywać, jak kategoria "cudu" była używana w znaczeniu pragmatycznym, heroicznym, symbolicznym, a nawet mitycznym.
Odpowiedź na pytanie o "aspekt nadprzyrodzony" wykracza rzecz jasna poza ramy tego (i nie tylko tego) szkicu. Zakładając, że taka odpowiedź istnieje, mieści się ona, jak pisał Józef Czapski w kontekście rozważań o Opatrzności i dziejach, "na innym planie".
jp
Źródła: "Leksykon wojny polsko-rosyjskiej 1919-1920", red. Janusz Odziemkowski, Warszawa 2004; "Bitwa warszawska. Jak Polska zatrzymała bolszewików", wybór i opracowanie: Agnieszka Knyt, Warszawa 2020; Janusz Faryś, "Cud Wisły 1920 r. w ocenie polskich ugrupowań politycznych", w: "Si vis pacem, para bellum: bezpieczeństwo i polityka Polski : księga jubileuszowa ofiarowana profesorowi Tadeuszowi Dubickiemu", Częstochowa-Włocławek 2013; Olga Morozova, Marek Mikołajczyk, "Bitwa Warszawska 1920 r. w opiniach i komentarzach zachodnich uczestników i obserwatorów", "Pamięć i Sprawiedliwość", nr 1 (39) 2022; Karol Łopatecki, "Koncepcja Boga – pana historii wśród żołnierzy Rzeczpospolitej na przełomie XVI i XVII wieku", w: "Religia wobec historii, historia wobec religii", red. E. Przybył, Kraków 2006; Bogusław Korzeniewski, "Wróg nadchodzi - polska propaganda polityczna w obliczu bitwy warszawskiej", "Przegląd historyczny 95/4, 2004; Adam Bańdo, "Bitwa Warszawska 1920 r. w serwisie informacyjnym 'Ilustrowanego Kuriera Codziennego' (w setną rocznicę 'Cudu nad Wisłą')", "Rocznik Historii Prasy Polskiej", T. XXIII (2020), z. 2 (58); Czesław Miłosz, "Wiersze wszystkie", Kraków 2011.