Skandal szpiegowski, porwanie Ukraińca przez rosyjskie służby z terytorium Białorusi. - To tylko niektóre świeże skandale, podkopujące zaufanie w relacjach Kijów-Mińsk – zauważa w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl Kamil Kłysiński z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Ekspert ostrzega, że Rosja nie zrezygnuje z pogłębiania wpływów w państwie Aleksandra Łukaszenki.
Rozmówca portalu PolskieRadio.pl stwierdził także, że państwa Partnerstwa Wschodniego zbyt wiele oczekują od Unii Europejskiej – co może rzutować na przyszłe relacje. Mińsk, jak mówił, postrzega Partnerstwo Wschodnie jako potencjalne źródło finansowania, "worek bez dna", a także ma tendencję, by przeceniać swoje znaczenie dla Wspólnoty. W ocenie naszego rozmócy dotyczy to także niektórych innych państw Partnerstwa.
Ekspert przyznał jednocześnie, że zaangażowanie Rosji w regionie jest o wiele intensywniejsze niż państw Wspólnoty. Polityka wschodnia UE jest ostatnio jeszcze mniej dynamiczna niż wcześniej. Nasz rozmówca mówił również o tym, że Mińsk chce wypracowania nowej umowy ramowej Mińska i Brukseli.
Zapraszamy do lektury wywiadu.
Przywódca Białorusi Aleksander Łukaszenka i prezydenta Rosji Władimir Putin na szczycie ODKB w Mińsku. PAP/EPA/MIKHAIL METZEL / KREMLIN POOL/SPUTNIK / POOL
PolskieRadio.pl, Agnieszka Marcela Kamińska: Zakończył się szczyt Partnerstwa Wschodniego. To wydarzenie budzi pytanie o to, jak teraz wygląda polityka UE wobec Białorusi? Czy UE udaje się inspirować Białoruś do jakichś zmian? Jak można ocenić ten projekt? Wydaje się, że mamy impas. Przez ostatnie lata można było obserwować, że UE nie wie za bardzo, jakie podejście przyjąć względem Białorusi, wobec społeczeństwa białoruskiego.
Kamil Kłysiński, Ośrodek Studiów Wschodnich: Polityka UE wobec Białorusi to rzeczywiście zawsze jest wyzwanie, tym bardziej, że kierunek wschodni do tej pory nie był priorytetem dla UE, a teraz Bruksela przykłada do niego jeszcze mniejszą wagę.
UE ma swoje wewnętrzne problemy. Dla wielu państw UE ważne jest południowe sąsiedztwo., szczególnie w kontekście kryzysu migracyjnego.
Choć polityka wschodnia istnieje, to brakuje w niej odpowiedniej dynamiki. Ostatnio mamy do czynienia z pewnym ożywieniem w ramach tej teraźniejszej, niewielkiej dynamiki na linii Bruksela-Mińsk. Mamy między innymi pierwsze od początku tego programu osobiste zaproszenie dla prezydenta Aleksandra Łukaszenki. Zatem możemy mówić o polityce szczególnego otwarcia i kredycie zaufania, bo Aleksander Łukaszenka nie wypełnił oczekiwań UE, jeśli chodzi o prawa człowieka i obywatelskie. Nie interesuje go nawet kwestia moratorium na karę śmierci, która zdaje się mieć mniejszy wpływ na stabilność rządów Łukaszenki. Władze Białorusi nie poszły na ustępstwo.
Mimo tego został zaproszony na szczyt Partnerstwa. Nie skorzystał z zaproszenia. To dość zaskakujące, że odrzucił tę szansę. Takich okazji nie miał w ostatnich latach zbyt wiele. Mimo zniesienia sankcji jest izolowany na europejskich salonach. Wielu komentatorów twierdzi, że to ręka Moskwy, jakoby „na na Kremlu zabronili” – ale może to nie być jedyny czynnik. Nie upraszczałbym aż tak bardzo jego motywacji. Wydaje mi się, że ma to związek z podejściem Białorusi i innych państw partnerskich, na przykład Ukrainy, do tego programu. Mają one obecnie wygórowane oczekiwania wobec Partnerstwa Wschodniego, za wiele mówią o swoich oczekiwaniach. Brakuje natomiast obiektywnego podejścia do możliwości, jakie może oferować ten program i do potencjału Unii Europejskiej.
Słyszmy z Mińska głosy, że PW nie dało zbyt wielu wymiernych korzyści, jeśli chodzi o funkcjonowanie Białorusi, że należałoby wzmocnić wymiar ekonomiczny. Słyszmy też, , iż Białoruś nie ma wciąż umowy ramowej, regulującej stosunki z Unią Europejską – to jest zazwyczaj formułowane dość dyplomatycznie przez białoruskie MSZ, ale widoczne jest wyraźne rozczarowanie strony białoruskiej. Padają sformułowania, że to niedociągnięcie, duży brak.
Armenia w tym roku podpisała taką umowę. Przykład Armenii jest wykorzystywany przez władze Białorusi bardzo chętnie, bo Erewań podobnie jak Mińsk nie aspiruje o do struktur europejskich, za to uczestniczy w strukturach integracyjnych pod auspicjami Rosji.
W związku z tym władze Białorusi mogły obniżyć rangę delegacji na szczyt Partnerstwa Wschodniego.
Czyli Mińsk mógł demonstrować swoje niezadowolenie?
Od ekspertów białoruskich, którzy analizują sygnały z kręgów rządowych, słyszymy, że białoruska dyplomacja starała się o spotkanie Aleksandra Łukaszenki z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. To są duże ambicje – choć nie mówię, że było to żądanie nierealne. Brak tej możliwości miałby wpłynąć na decyzję Łukaszenki o tym, że nie pojechał na szczyt. Jeżeli w tym jest trochę prawdy, a tego bym nie wykluczał, to świadczy o tym, że rozmijają się oczekiwania i podejścia obu stron, władz Białorusi i strony unijnej. To może być duży problem w najbliższych latach współpracy.
Z drugiej strony - czy Partnerstwo Wschodnie stara się być skuteczne, rozwija się, ewoluuje? Zdaje się, że nie. Zdecydowanie jego idea jest przez wszystkich akceptowana, idee u podstaw projektu są szczytne. Jednak widzimy teraz, że niektóre państwa potrzebują więcej zaangażowania UE, jak Ukraina, a inne może nowych instrumentów, jak Białoruś. I nie widać tutaj żadnej aktywności, planów, strategii unijnych.
Musimy patrzeć realistycznie, a takiego spojrzenia brakuje w Mińsku i Kijowie, widać to w kontekście tego szczytu. Jeśli traktować Partnerstwo jako prostą drogę do członkostwa, jak chcą je widzieć w Ukrainie – można się rozczarować. Jeśli uznać Partnerstwo za niewyczerpany worek pieniędzy, jak chcą je rozumieć w Mińsku – bo tam do UE nie aspirują – i tu można się zawieść.
Jeśli te państwa podejdą do PW jako do jednego z kilku instrumentów, oferowanych przez Unię Europejską, w którym można podjąć współpracę na różnych polach, uzyskać finansowanie w niektórych sektorach współpracy, to jest to ciekawa oferta. Daje ona możliwości współpracy, rozwoju relacji z UE.
Realistyczne podejście może wiele pomóc. Bo w stolicach państw partnerskich, mam na myśli Kijów i Mińsk, istnieje problem zawyżonej oceny znaczenia tych państw dla Unii Europejskiej. W ślad za tym idą wysokie oczekiwania, ”skoro jesteśmy tacy istotni, ważni”. Władze Białorusi mówią chętnie, że współkształtowały, czy wręcz są autorem procesu pokojowego w regionie Mińsk 1 oraz Mińsk 2 i wniosły swój wkład w kształtowanie pokoju w regionie. Nie jest to oczywiście do końca nieprawdą. Jednak już skala tej roli i zobowiązanie UE do wdzięczności za to, jest sprawą dyskusyjną, toteż pojawiają się na tym tle różnego rodzaju nieporozumienia.
Jednak wyraźną poprawę relacji między Unią i Białorusią tłumaczyć można chyba tylko i wyłącznie sprawą Ukrainy.
To jeden z czynników. Nie sprowadzałbym tego tylko do kwestii Ukrainy. Tę sprawę Ośrodek Studiów Wschodnich analizował bardzo dogłębnie w kontekście zniesienia sankcji w 2016 roku.
Powtórzę tylko, że widać było po stronie UE zmęczenie nieskutecznością sankcji. Zniknął w pewnym momencie powód formalny sankcji – w pewnym momencie uwolniono wszystkie osoby, które były wówczas oficjalnie uznawane za więźniów politycznych.
Oczywiście kontekst Ukrainy jest ważny. Ważne w tym wszystkim jest to, że dialog się toczy i nie ma formalnych przeszkód, by Łukaszenka mógł się spotykać w europejskich stolicach z przedstawicielami państw unijnych czy z władzami instytucji unijnych. Szkoda, że tych szans nie wykorzystał, bo leżało to w interesie Białorusi.
Na Białorusi niewiele się zmienia, jeśli chodzi o państwo prawa, prawa człowieka. Nie ma postępów. Widać, że w kwestii polityki edukacyjnej, historycznej, to państwo pozostaje pod coraz silniejszym wpływem Rosji. To rosyjska retoryka
Bądź prorosyjska.
Pogarsza się sytuacja gospodarcza. Obiektywnie patrząc, sąsiad, który jest państwem autorytarnym w pewnych obszarach na pewno, nie pracuje nad demokratyzacją, jest poważnym zagrożeniem. Nie widać takiej świadomości w UE. To niepokojące z punktu widzenia Polski, ale też całej UE, kiedy wiemy, że ten cały region jest niestabilny. Czy ten problem jest podnoszony w relacjach z Białorusią? Że to uderza w interes UE?
Wspieranie społeczeństwa obywatelskiego też zeszło na dalszy plan – jako coś bardzo niewygodnego, co psuje relacje, jak można czasem wnioskować między wierszami w wypowiedziach niektórych polityków czy komentatorów.
Ten problem jest podnoszony w rozmowach z Białorusią. Sprawy praw człowieka, kary śmierci, powracają. Ta ostatnia kwestia jest mniej ważna dla Białorusi niż dla Brukseli.
Mniej mówi się o tym w relacjach bilateralnych, ale z pewnością pozostaje w świadomości niektórych polityków unijnych i państw członkowskich kwestia rosyjskiego zagrożenia i rosyjskiego świata. Tzw. „russkij mir” funkcjonuje jako ogólne pojęcie, ale to groźne zjawisko ekspansji politycznej i kulturalnej Rosji na obszarze poradzieckim, również wobec Białorusi.
Jest kwestia współpracy wojskowej między Rosją i Białorusią. Ćwiczenia wojskowe Zapad są tu świetnym przykładem.
To wszystko ciąży na wzajemnych relacjach.
Również w ocenie niektórych środowisk niezależnych, opozycji, szeroko pojętego III sektora, zaangażowanie UE w relacje z Białorusią w kontekście Ukrainy i innych czynników, które wymieniłem, mogło pójść, w ich ocenie, za daleko. Tym bardziej, że obserwują redukcję finansowania dla nich.
Rzeczywiście jest takie zjawisko. Nie wyolbrzymiałbym tego, że Zachód zrezygnował ze wspierania społeczeństwa obywatelskiego. Doszło jednak do przesunięcia akcentów.
Tutaj może się okazać, że zainwestowano w Aleksandra Łukaszenkę zbyt wiele, a władze białoruskie nie odwzajemniły tego nawet na takim poziomie, który pozwoliłby usprawiedliwić to zaangażowanie, choćby wprowadzając moratorium na karę śmierci. Myślę, że ten krok jest możliwy i dałby on podstawy UE i Zachodowi, by mówić o pewnym progresie w relacjach z Białorusią.
Nawet tego nie ma.
Nie ma. Myślę, że tego w najbliższym czasie nie będzie. Nie widać realnego zainteresowania po stornie białoruskiej, by podjąć takie decyzje.
Jednocześnie na Białorusi obserwujemy zwiększające się wpływy rosyjskie. Widzimy rosnącą dominację Rosji w procesach decyzyjnych. Nie dzieje się to zawsze bezpośrednio, a czasem pośrednio, przez sam fakt bycia dominantą, wielkim bratem, wielkim sąsiadem obok.
Który wyznacza kierunek.
Tak, to wyznacza kierunek i skłania do pewnych decyzji albo cenzuruje decyzje młodszego brata, mniejszego państwa obok.
Na Białorusi wyczuwalna jest obawa przed Rosją i jej reakcjami. Na pewno decyzja Łukaszenki, by nie lecieć do Brukseli była częściowo podyktowana czynnikiem rosyjskim – aczkolwiek, jak mówiłem, nie tylko.
Niepokojące są również zmiany w polityce regionalnej na Białorusi, jeśli chodzi o Ukrainę. Widzimy przesunięcie akcentu w kierunku większego uwzględnienia rosyjskich interesów w polityce wobec Kijowa. Mamy świeżą aferę szpiegowską, z udziałem korespondenta ukraińskiego radia państwowego pana Szarojki. Według KGB był on podpułkownikiem białoruskiego wywiadu wojskowego. To trudny i zawiły temat.
Niemniej jednak ta sprawa rzutuje na relacje między Mińskiem i Kijowem i bardzo, bardzo je pogarsza, na użytek Rosji.
Był też przypadek zatrzymania na Białorusi i porwania do Rosji młodego Ukraińca, syna pogranicznika ukraińskiego.
Mamy porwanie obywatela Ukrainy pana Jana Gryba z Homla do Rosji do Krasnodaru. W ostatnich miesiącach mamy szereg wydarzeń, które kładą się wielkim cieniem na relacjach między Mińskiem i Kijowem.
Wcale bym nie wykluczał tezy, że miała w tym udział Rosja – a przynajmniej w sensie wpływu na procesy decyzyjne, określanie polityki w Mińsku, jeśli nie miały miejsca prowokacje. Oczywiście winnych nie mamy, jednak w myśl rzymskiej maksymy winny jest ten, kto odnosi korzyść, a ewidentnie korzyść z napięcia na linii Mińsk-Kijów ma tylko Rosja.
Pogarszają się relacje. Czy można wnioskować, że to będzie stała tendencja? Ostatnio były spotkania obu liderów Ukrainy i Białorusi, nawet dość niedawno.
W Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Wzięliśmy je pod uwagę, analizując sprawę dziennikarza Pana Szarojki. Warto zauważyć, że został aresztowany 25 października, a obaj politycy spotkali się 2 listopada w Abu Dabi Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Przyczynowo-skutkowa analiza faktów i następstwa wydarzeń każe sądzić, że były próby rozwiązania tej sprawy polubownie, w kuluarach. Myślę, że to mógł być główny temat rozmowy. Niedawno przyznał to zresztą publicznie prezydent Łukaszenka. Zapewne poruszano też inne problemy – na przykład porwanie pana Griba. Widać było wolę obu stron, by się porozumieć. Aresztowanie Szarojki ujawniła strona ukraińska, zapewne w przekonaniu, że od Mińska niewiele można uzyskać, straciła zaufanie.
Myślę, że można mówić o głębokim kryzysie zaufania między Kijowem a Mińskiem. Te państwa sobie przestały ufać. Oczywiście już wcześniej były zastrzeżenia, że Ukraina swoją polityką może zdestabilizować sytuację w regionie. Władze w Mińsku boją się wzrostu napięcia w regionie, dążą do pokoju, pośrednictwa w jego wypracowywaniu. Z kolei Kijów podejrzewał Mińsk, że jest zbyt blisko z Rosją i że z jej terytorium może przyjść atak rosyjski na Ukrainę, że Białoruś to teren operacyjny dla rosyjskich służb i że Łukaszenka nie jest szczery, deklarując pokojowe zamiary i neutralność wobec Ukrainy.
Była nieufność, ale takiej skali braku zaufania nie mieliśmy. Wydaje mi się, że jest to negatywny zwrot, załamanie białoruskiej polityki wobec Kijowa. Może to bardzo ograniczać pole manewru Białorusi na arenie międzynarodowej. To duży cios w wysiłki białoruskiej dyplomacji w ciągu ostatnich lat.
Proces się toczy. Nie było czegoś takiego.
Nie było takiego nagromadzenia skandali, afer, pól konfliktu, nieporozumień, może prowokacji, począwszy od wiosny – gdy przez granicę z Ukrainy na Białoruś rzekomo wdarł się nielegalnie dżip z uzbrojonymi pasażerami. Potem się okazało, że to wydarzenie wyglądało inaczej.
Zatem proces ten obserwujemy od wiosny, a nasilił się w ostatnich miesiącach. To nie jest dobra tendencja dla samej Białorusi, bo pozbawia ją resztek wiarygodności jako państwa, które kreuje się na neutralne i kreujące pokój.
Wspomniał pan o rosnących wpływach Rosji na Białorusi. Procesy rusyfikacyjne postępują, w zakresie edukacji, dominuje język rosyjski. Jest ideologia państwowa, były manewry Zapad. Rosja podporządkowuje sobie Białoruś. Czy można spodziewać się wyraźniejszych działań?
Na pewno Rosja chciałaby przypieczętować proces podporządkowania Białorusi przez coś symbolicznego, na przykład instalację rosyjskiej bazy wojskowej na Białorusi, choćby tej lotniczej pod Bobrujskiem, o której jest mowa publicznie lub w kuluarach już od około dwóch lat.
Może Moskwa chciałaby, by Łukaszenka uznał przyłączenie Krymu do Rosji. To byłby wielki prezent i nawet w Moskwie byliby nim zaskoczeni. Oznaczałoby to zerwanie relacji z Ukrainą lub przynajmniej ich zminimalizowanie.
Rosja nie może jeszcze wywierać presji tak mocno, jak by chciała. Rosyjsko-białoruski spór o warunki współpracy w sferze gazowo-naftowej został przytłumiony w kwietniu tego roku, gdy porozumieli się Putin i Łukaszenka. Widać wyraźnie, iż nadchodzące wybory prezydenckie w Rosji i być może zbliżające się mistrzostwa w futbolu powodują, że Moskwa wycisza konflikty z Białorusią i dąży do porozumienia.
Nie spodziewałbym się większych napięć w najbliższym czasie. Jednak tam strony też sobie nie ufają – mamy także kryzys zaufania na linii Moskwa-Mińsk.
Mińsk nie ma zbyt wielu argumentów, pozbawił się ich sam, rezygnując z udziału Łukaszenki w szczycie w Brukseli i pogarszając stosunki z Kijowem.
Mińsk jest w słabszej pozycji i jego zakres niezależności wynika raczej z uwarunkowań rosyjskich niż z własnej siły oporu.
Ćwiczenia Zapad były ciekawym wydarzeniem – wojska rosyjskie wyszły z Białorusi, na samym terytorium tego kraju było ich kilka tysięcy, ale miały pokazać propagandowo i informacyjnie, że Białoruś znajduje się w ścisłym polu kontroli rosyjskiej, też ściśle powiązana wojskowo z Rosją.
Czyli teraz zbliża się czas pauzy, gdy Rosja wyciszy te tendencje?
Wyciszone będą publiczne konflikty. Natomiast tendencje do zwiększenia swojej kontroli nad Mińskiem – trwają i nie ustaną. Różne ew. kolejne prowokacje, jeśli jakiekolwiek miały rzeczywiście miejsce, naciski na Łukaszenkę, by zachował się tak a nie inaczej wobec Ukrainy – to wszystko będziemy obserwować nadal. Rosja tego nie zawiesi.
Moskwa nie podejmie jednak energiczniejszych działań wobec Białorusi, które groziły by eskalacją napięcia, bo nie jest teraz najlepszy czas na to.
Z drugiej strony nie widać żadnych impulsów, jeśli chodzi o politykę wschodnią UE. (Oddaje pole Moskwie). Nawet jeśli chodzi o wojnę propagandową Rosji wobec Zachodu nie ma właściwej reakcji. I trochę to wygląda tak, że wycofanie się UE z regionu nadal będzie miało miejsce.
Ograniczenie aktywności. Nie mówiłbym o wycofaniu, bo przecież Partnerstwo Wschodnie zostaje, ma ofertę...
Ale ono nie jest aktorem, który działa.
W porównaniu z Rosją - nie jest.
UE nie reaguje na bieżący rozwój wypadków, czasem nie wiadomo, czy wie, co się właśnie wydarzyło na Białorusi. Pozostaje wycofana.
Nie jest to jest priorytet dla UE – jak mówiłem na początku. O tym trzeba pamiętać. O ile dla Rosji aktywna polityka na obszarze poradzieckim i utrzymywanie oraz pogłębianie tam strefy wpływów jest celem numer 1. w polityce zagranicznej w tym obszarze świata, to dla UE tak nie jest.
Nie jest to istotny obszar?
Jest istotny, ale nie tak bardzo, jak dla Rosji.
Jest istotny w tym znaczeniu, że jest obserwowany. Ale to chyba za mało.
Jest oferta w postaci PW i innych programów. Nie jest tak, że UE tylko obserwuje. Jednak nie jest to ta skala zaangażowania, którą prezentuje Rosja.
***
Z Kamilem Kłysińskim z Ośrodka Studiów Wschodnich rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, portal PolskieRadio.pl i Raport Białoruś