Wczoraj wróciła do Polski ekspedycja, której celem było odnalezienie i dokumentacja wraku niemieckiego pancernika Schleswig-Holstein. Wrak spoczywa u wybrzeży Estonii.
Organizatorem wyprawy był Magazyn Nurkowanie, jedyny polski miesięcznik o tematyce nurkowej, oraz klub nurkowy Globe z Katowic. To pierwsza polska ekspedycja na wrak pancernika. Wzięło w niej udział 15 osób, w tym 11 płetwonurków. Organizatorzy misji otrzymali specjalne zezwolenie na nurkowanie przy wraku, które zwykle jest zakazane, a także zgodę na dokumentacje filmową i zdjęciową. Polscy płetwonurkowie dostali również od strony estońskiej szczegółowe namiary na lokalizację pozostałości pancernika. Pomocą nurków wsparła m.in. Akademia Marynarki Wojennej, udostępniając członkom ekspedycji specjalne sonary.
Pancernik Schleswig-Holstein to ten okręt, którego strzały rozpoczęły 1 września 1939 roku ostrzał Westerplatte, a tym samym – II wojnę światową w Europie. W przyszłym roku obchodzona będzie okrągła 70. rocznica wybuchu tej wojny, a zaledwie 2 lata temu – 100-lecie wodowania słynnego pancernika, który swoją karierę na morzach rozpoczął w 1906 roku. Ekspedycja polskich nurków chciała pokazać Polakom i światu, jak obecnie wygląda okręt, który rozpoczął najbardziej krwawą wojnę w historii. Dokumentacja zebrana podczas wyprawy złoży się na wystawę, która zostanie zaprezentowana w kilku muzeach, w tym na Westerplatte.
Wbrew wcześniejszym doniesieniom, polscy płetwonurkowie nie mieli zamiaru niczego zabierać z wraku. – Od samego początku zakładaliśmy, że nic z wraku nie zostanie zabrane – mówi Radosław Bizoń, członek ekspedycji. – W samym pozwoleniu na nurkowanie, które otrzymaliśmy od strony estońskiej, jest wyraźnie napisane, że mamy pozwolenie na dokumentację, ale nie możemy niczego dotykać. To powinno być standardem: wrak jest świadectwem, które leży na dnie i takim powinien pozostać – wyjaśnia.
Pancernik Schleswig-Holstein został zwodowany w Kilonii 17 grudnia 1906 roku. Miał naprawdę imponujące rozmiary: 127,6 metra długości, 22,2 metra szerokości. Po dwóch latach od morskiego debiutu stał się częścią Hochseeflotte Kaiserlichen Marine. Od 21 września 1908 roku wchodził w skład II Eskadry, otrzymując numer taktyczny 2. Pancernik brał udział w I wojnie światowej, po zakończeniu której przeszedł szereg modernizacji.
24 sierpnia 1939 roku Schleswig-Holstein wyszedł ze Świnoujścia i przepłynął do Gdańska, a zaledwie dzień później zacumował naprzeciwko Westerplatte w Nowym Porcie. Nad ranem 1 września 1939 roku dziobowa wieża pancernika otworzyła ogień do polskiej placówki wojskowej na Westerplatte, jednocześnie rozpoczynając światowy konflikt, który pochłonął najwięcej ofiar w historii. Kariera pancernika zakończyła się 18 grudnia 1944 roku - podczas nalotu brytyjskich samolotów na Gdynię okręt trafiły trzy bomby. 21 marca 1945 wycofujące się jednostki niemieckie zdetonowały na jednostce ładunki wybuchowe, ale w 1947 roku Rosjanie uszczelnili kadłub okrętu i podnieśli pancernik z dna. Okręt został przeholowany do Tallina, gdzie pod koniec lat 50. został osadzony na mieliźnie Neugrund koło wyspy Osmussar. Jeszcze w latach 70. wrak wystawał z wody. Jego obecny stan opisała i zadokumentowała dopiero zakończona właśnie polska ekspedycja. – W ciągu tych wszystkich lat wrak został bardzo poważnie uszkodzony, wręcz rozbity – mówi Radosław Bizoń. – Jest to w tej chwili w dużej mierze „kupa złomu”, ale widać jeszcze główne elementy wraku, na przykład rufę.
Polscy nurkowie wypłynęli w morze już w minioną sobotę, 13 września, ale z powodu złych warunków pogodowych wyprawa zaczęła się na dobre dopiero w niedzielę, dzień później. Od wtorku, 16 września, nurkowie byli już na miejscu.
Patronat medialny nad wyprawą objęła m.in. TVP Historia i to w tym programie będzie można obejrzeń reportaż z misji.
(mak)
Posłuchaj audycji Marty Kwaśnickiej: