Po wprowadzeniu stanu wojennego górnicy ogłosili strajk. Podczas pacyfikacji kopalni od milicyjnych kul zginęło dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych.
Tragiczne wydarzenia w „Wujku” miały miejsce trzy dni po wprowadzeniu stanu wojennego, 16 grudnia 1981 roku.
Obchody w Katowicach
Rocznicowe obchody rozpoczną sie tradycyjnie mszą św. w położonym niedaleko kopalni kościele pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Odsłonięta w nim będzie tablica upamiętniająca ks. Jerzego Popiełuszkę. Pod Krzyżem-Pomnikiem przy kopalni odbędzie się apel poległych. Plac przed kopalnią otrzyma nazwę „NSZZ "Solidarność".
Czołgi, ZOMO, strzały
Milicja i wojsko użyły armatek wodnych, rozpędzając tłum kobiet z dziećmi, które próbowały nie dopuścić do pacyfikacji zakładu. Następnie czołgi rozbiły mur fabryczny, torując drogę dla szturmujących oddziałów ZOMO. Górnicy stawili im opór, z którym milicja i wojsko nie mogły sobie poradzić - wspominał kilka lat temu Adam Skwira, jeden z górników biorących udział w strajku.
Media publiczne milczały
Wiadomość o tragedii natychmiast obiegła całą Polskę. Już następnego dnia Zbigniew Bujak, ukrywający się członek prezydium NSZZ Solidarność, którego nie zdołano internować, wyraził hołd poległym górnikom na falach podziemnego radia Solidarność.
Zmilitaryzowane media państwowe ukrywały prawdę o wydarzeniach w "Wujku". Dopiero dwa tygodnie później, 31 grudnia 1981 roku, odniósł się do nich przewodniczący Rady Państwa, Henryk Jabłoński, który jednak nie potępił użycia broni przeciwko górnikom.
Rok po tragedii ukarano górników
Na początku 1982 roku umorzono śledztwo w sprawie śmierci górników. Prokuratura wojskowa uznała, że członkowie plutonu specjalnego użyli broni zgodnie z przepisami i działali w ramach obrony koniecznej. Na kary od 3 do 4 lat więzienia skazano natomiast czterech przywódców górniczego protestu.
16 grudnia 1989 roku, w kolejną rocznicę pacyfikacji kopalni, na uroczystości pod pomnikiem w Katowicach przyjechał prezydent Wojciech Jaruzelski. Przywitały go transparenty i okrzyki: "Na kolana!" i "Co robiłeś trzynastego?".
Odpowiedzialni za masakrę bez kary
Procesy przeciwko sprawcom masakry ruszyły dopiero po 1991 roku. Pierwszy zaczął się przed katowickim sądem w 1993 roku. Po 15 latach, w 2008 roku zapadł wyrok skazujący 14. byłych zomowców z plutonu specjalnego, którzy brali udział w pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy". Otrzymali kary od 3,5 do 6 lat więzienia. W kwietniu tego roku Sąd Najwyższy ostatecznie utrzymał wyrok.
Sprawą odpowiedzialności za wprowadzenie stanu wojennego zajął się Instytut Pamięci Narodowej. W 2007 roku prokuratura IPN-u postawiła zarzuty 9. osobom. Wśród nich znaleźli się generałowie Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak oraz były pierwszy sekretarz PZPR Stanisław Kania. Są oni oskarżeni o kierowanie lub o udział "w związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL miał przygotowywać stan wojenny. Proces rozpoczął się w 2008 roku.
Miejsce tragedii w kopalni "Wujek" stało się jednym z symboli narodowych. Jeszcze w dniu masakry ustawiono tam krzyż. Usunęli go jednak "nieznani sprawcy". W każdą rocznicę tragicznych wydarzeń organizowane są tam uroczystości upamiętniające zabitych górników. W czasach PRL-u były one udaremniane zazwyczaj przez milicję.