Katyńska tragedia a propaganda III Rzeszy
Niemcy prawdopodobnie wiedzieli o tej straszliwej zbrodni już latem 1942 roku. Do robotników - pracujących w okolicach Katynia przy budowie infrastruktury wojskowej dla III Rzeszy - zaczęły docierać, przekazywane przez miejscową ludność, informacje o miejscach pochówków zamordowanych polskich oficerów. Władze niemieckie nie zainteresowały się jednak wówczas tą sprawą, a powróciły do niej dopiero na przełomie stycznia i lutego 1943 roku, po klęsce armii III Rzeszy pod Stalingradem. Hitlerowscy propagandziści postanowili wykorzystać zbrodnię katyńską, aby skłócić ze sobą aliantów – Niemcy niemal od początku zakładali bowiem, że winę za wymordowanie Polaków ponoszą Sowieci.
ZBRODNIA KATYŃSKA - ZOBACZ SERWIS SPECJALNY:
Pod koniec marca 1943 roku Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych III Rzeszy wydało rozkaz o rozkopaniu zbiorowych mogił, ustaleniu liczby pochowanych tam ofiar oraz okoliczności ich śmierci. Wkrótce potem niemiecka komisja pod przewodnictwem prof. Gerharda Buhtza – dyrektora Instytutu Medycyny Sądowej i Kryminalistyki Uniwersytetu Wrocławskiego – rozpoczęła prace ekshumacyjne. W ciągu niespełna dwóch tygodni udało się wydobyć i zidentyfikować ciała 160 pomordowanych, w tym generałów Bronisława Bohaterewicza i Mieczysława Smorawińskiego. Przesłuchano również miejscową ludność, aby zebrać zeznania dotyczące zbrodni.
28:21 Człowiek, który widział Katyń.mp3 - Widok był przerażający - rozkopane groby, a w nich warstwy ciał - wspominał oficer armii amerykańskiej, którego Niemcy przywieźli do Katynia. (RWE, 5.03.1989)
Szczątki pomordowanych oraz znalezione przy nich przedmioty członkowie komisji gromadzili w drewnianym budynku, specjalnie w tym celu przeniesionym z sąsiedniej wsi.
– Niemcy założyli nieopodal, w starej chałupie, muzeum polowe. Ustawili tam szklane gabloty takie jak w sklepie jubilerskim. Wystawione były w nich odcięte od mundurów insygnia oficerskie wojska polskiego i odznaki jednostek. Były też inne przedmioty, opisane po niemiecku. Wszystko było przesiąknięte zapachem śmierci – mówił pułkownik John Huff Van Vliet, który w kwietniu 1943 roku został przewieziony przez Niemców do Katynia.
Naziści bowiem starali się nadać swojemu odkryciu jak największy rozgłos i dlatego zwozili na miejsce zbrodni m.in. żołnierzy Wermachtu, zagranicznych dziennikarzy, a także żołnierzy alianckich przebywających w niemieckich obozach jenieckich.
Niemiecki plakat propagandowy z czasów II wojny światowej. Źródło: NAC/Domena publiczna
Komisja Techniczna PCK i Międzynarodowa Komisja Lekarska
Strona polska badała sprawę "zaginięcia" oficerów wojska polskiego co najmniej od połowy 1941 roku. W tym celu generał Władysław Anders, dowodzący Polskimi Siłami Zbrojnymi w ZSRR, powołał do życia Biuro Poszukiwań Zaginionych Oficerów. Szefem komórki został malarz Józef Czapski, który od września 1939 do połowy 1941 roku znajdował się w sowieckiej niewoli i w tym czasie był więziony m.in. w obozie jenieckim w Starobielsku. Mimo starań Czapskiemu nie udało się jednak zdobyć żadnych informacji dotyczących losów polskich wojskowych.
***
Zobacz również:
***
Gdy wiosną 1943 roku Niemcy poinformowali opinię publiczną o odkryciu zbiorowych grobów w Katyniu i rozpoczęli prace ekshumacyjne, do współpracy zaprosili również Polaków. Pierwsza delegacja przybyła już 11 kwietnia 1943 roku, a w jej skład wchodzili m.in. pisarze Ferdynand Goetel i Jan Emil Skiwski. Wkrótce potem na miejsce tej straszliwej zbrodni przyjechał także Józef Mackiewicz. Pisarz swoje doświadczenia z tamtego okresu zrelacjonował później w wywiadzie pod tytułem "Widziałem na własne oczy", który ukazał się na łamach "Gońca Codziennego" 6 czerwca 1943 roku.
16 kwietnia do Katynia dotarła również – powołana do życia decyzją Zarządu Głównego Polskiego Czerwonego Krzyża i Armii Krajowej – Komisja Techniczna PCK. Dwunastoosobowa grupa, składająca się z ekspertów w dziedzinie medycyny sądowej i kryminologii, miała za zadanie rzetelnie zbadać odnalezione ciała i ustalić tożsamość ofiar. Na jej czele stał sekretarz generalny Zarządu Głównego PCK Kazimierz Skarzyński.
Ferdynand Goetel – badacz zbrodni katyńskiej
– 16 kwietnia znaleźliśmy się w Katyniu. Po lewej stronie szosy zobaczyliśmy lasek otoczony rutami. Niemcy powiedzieli nam, że właśnie tutaj, w tym miejscu znajdują się mogiły. Poszliśmy więc dalej tą drogą i po jakichś 150, może 200 metrach zaczęliśmy odczuwać już coraz większy trupi zapach – mówił lekarz dr Hieronim Bartoszewski, który znalazł się w składzie komisji PCK. – W pewnym momencie, po lewej stronie tej szosy, napotkaliśmy drewniany baraczek, obok którego stały stoły. Na wprost nich zobaczyliśmy wyjęte z mogił zwłoki w mundurach polskich. Było ich mniej więcej trzydzieści, może czterdzieści. To było straszne – dodał.
07:40 świadkowie ekshumacji_popr.mp3 Dr Hieronim Bartoszewski z Komitetu Technicznego PCK i dr Helge Tramsen z Międzynarodowej Komisji Lekarskiej wspominają prace niemieckiej komisji powołanej w 1943 roku do zbadania zbrodni w Katyniu. (RWE, brak daty)
Grupa przebywała w Katyniu do 7 czerwca. Od 28 do 30 kwietnia członkowie delegacji PCK współpracowali z Międzynarodową Komisją Lekarską, która przybyła z niemieckiej inicjatywy na miejsce mordu Polaków. W jej skład wchodzili lekarze pochodzący z krajów okupowanych przez III Rzeszę oraz z neutralnej Szwajcarii.
"Do tej pory ciężko jest mi mówić o tym, co zobaczyłem w Katyniu"
W ciągu tych niespełna dwóch miesięcy badacze dokonali dokładnych oględzin wszystkich odkrytych ciał oraz przygotowali listy ekshumacyjne polskich oficerów. Udało im się wydobyć 4234 zwłoki, a zidentyfikować 2730 z nich.
– Niemcy pozwolili nam dość swobodnie poruszać się po tym terenie. Widziałem, że niektórzy z zamordowanych mieli narzucone płaszcze na głowy, a inni ręce związane na plecach. Widocznie wielu z nich próbowało się bronić. Absolutna większość była w mundurach i miała dystynkcje oficerskie. Odzienie, buty i odznaki oficerskie były doskonale zachowane – opowiadał po latach dr Bartoszewski na antenie Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa. - Każdy ze zmarłych miał z tyłu czaszki dziurę pozostawioną przez pocisk. Po raz pierwszy widziałem tak masowy grób z widocznym, przemyślanym celem, bo było jasne, że doprowadzano ich nad dół, a następnie do nich strzelano. Do tej pory ciężko jest mi mówić o tym, co tam zobaczyłem - dadał.
Rząd RP na uchodźstwie. Symbol emigracyjnej polskości
Po zakończeniu prac delegacja PCK sporządziła w czerwcu 1943 roku raport pod tytułem "Sprawozdanie poufne", który przesłała następnie do rządu polskiego w Londynie. Zarówno komisja PCK, jak i Międzynarodowa Komisja Lekarska stwierdziły, że bezpośrednią przyczyną śmierci oficerów wojska polskiego był strzał w tył głowy. Ustaliły także, że mordu dokonano wiosną 1940 roku, czyli jeszcze zanim wojska III Rzeszy zaatakowały ZSRR. Do tych wniosków doprowadziły m.in. daty widniejące na korespondencji znalezionej przy zmarłych (która urywała się na przełomie kwietnia i maja 1940 roku).
Strona sowiecka nie przyznała się jednak do winy, uznając obciążające ją dowody za sfabrykowane przez niemieckie Ministerstwo Propagandy i Oświecenia Publicznego, kierowane przez Josepha Goebbelsa. Oficjalnie odpowiedzialność za zbrodnię katyńską Rosjanie wzięli na siebie dopiero w 1990 roku.
jb