Historia

Akcja "T4", czyli niemiecki mord na niepełnosprawnych

Ostatnia aktualizacja: 14.09.2022 05:55
Ludobójcza polityka III Rzeszy wiązała się z eksterminacją ludzi, którzy zdaniem nazistów nie zasługiwali na istnienie, a ich dalsze życie "nie przynosiło korzyści państwu". Niemcy  umieścili na tej liście, obok Żydów czy Romów, także osoby niepełnosprawne. Ich eliminacja przeszła do historii jako akcja "T4".
Pacjenci Zakładu dla Psychicznie Chorych w Kobierzynie koło Krakowa w 1931 roku. Jedenaście lat później Niemcy zamordowali wszystkich podopiecznych z tej placówki
Pacjenci Zakładu dla Psychicznie Chorych w Kobierzynie koło Krakowa w 1931 roku. Jedenaście lat później Niemcy zamordowali wszystkich podopiecznych z tej placówkiFoto: Narodowe Archiwum Cyfrowe

Zgodnie z wynikami badań historyków - zaprezentowanymi 1 września 2022 roku w "Raporcie o stratach poniesionych przez Polskę w czasie II wojny światowej" - wojna i okupacja niemiecka spowodowała stały uszczerbek na zdrowiu u kolejnych tysięcy polskich obywateli, którzy przeżyli wojnę. Trwałe choroby umysłowe zdiagnozowano u 8,8 tys., a ciężki upośledzenie na umyślę u niemal 30 tys. ludzi. Wiele z tych osób popełniło później samobójstwo. Doliczyć do tego trzeba także inwalidów i osoby, które zapadły na ciężkie choroby. Łącznie, po II wojnie światowej w Polsce mieszkało 590 tys. osób niezdolnych do pracy lub niesamodzielnych.

Dowiedz się więcej o polskich stratach na stronie #BezPrzedawnienia.

Akcja "T4"

Akcja o kryptonimie "T4" przeprowadzona została na terenie III Rzeszy i ziemiach przez nią okupowanych. Siedziba osób bezpośrednio odpowiedzialnych za tę zbrodniczą operację mieściła się w Berlinie przy Tiegartenstraße 4. To właśnie od tego adresu pochodzi jej nazwa, ale należy zaznaczyć, została ona wymyślona już po wojnie. Sami Niemcy nazywali swoje nieludzkie przedsięwzięcie Aktion E lub Eu, co było skrótem od słowa "eutanazja" (gr. "dobra śmierć").

Celem akcji było wymordowanie przede wszystkim osób niepełnosprawnych umysłowo i fizycznie, które uznano za "niezdolne do współżycia społecznego i wiodące żywot niegodny życia". Eliminując takie osoby, Niemcy kierowali się ideologią nazistowską i troską o czystość wymyślonej przez nich aryjskiej "rasy panów" - smukłych, zdrowych, niebieskookich blondynów. Po drugie, pozbywali się osób, które były, z ich perspektywy, bezużyteczne dla funkcjonowania III Rzeszy. Duże znaczenie miały też względy ekonomiczne, szczególnie istotne podczas prowadzenia działań wojennych.


Posłuchaj
20:32 nos kleopatry___v2019023214_tr_0-0_70076097[00].mp3 Historyk dr Paweł Kosiński opowiada o akcji "T4" w audycji Agnieszki Kamińskiej "Nos Kleopatry" (PR, 06.12.2019)

 

- W wewnętrznych dyskusjach na szczycie używano argumentu, że dzięki unicestwieniu tych, z punktu widzenia hitlerowców, bezproduktywnych istnień ludzkich, uda się zaoszczędzić kilkadziesiąt milionów marek i miliony artykułów żywnościowych – mówił w audycji Polskiego Radia dr Paweł Kosiński z Instytutu Pamięci Narodowej.

Co więcej, opuszczone budynki zakładów dla psychicznie chorych wykorzystywano do innych celów. Dr Paweł Kosiński dodał, że umieszczano w nich pacjentów ze zniszczonych szpitali, natomiast w "Raporcie o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej 1939-1945" stwierdzono, że placówki przerabiano na koszary dla niemieckich oddziałów. 

"Rzeczoznawcy" dokonują selekcji

Nieliczne przypadki unicestwiania niepełnosprawnych na terytorium III Rzeszy miały miejsce jeszcze przed II wojną światową, ale mordowanie na skalę przemysłową rozpoczęło się wraz z wybuchem tego największego w dziejach konfliktu zbrojnego. Akcja "T4" oficjalnie rozpoczęta została w październiku 1939 roku po wydaniu specjalnej dyrektywy przez Adolfa Hitlera antydatowanej na 1 września. W rzeczywistości Niemcy wprowadzali jej założenia w życie na terenie Polski już w trakcie kampanii wrześniowej.

wrzesień w pr.jpg
Wrzesień 1939 roku w Polskim Radiu. Posłuchaj!

Przebieg operacji w większości przypadków wyglądał podobnie. W "Raporcie o stratach poniesionych przez Polskę..." czytamy:

"Najpierw zastępowano dotychczasowego dyrektora szpitala nowym, który przeprowadzał czystkę wśród pracowników, zwalniając z kierowniczych stanowisk Polaków. Niepewny personel wyrzucano z pracy, redukowany przy tym jego liczebność, wprowadzano bardzo niskie przydziały żywności, by spowodować zwiększoną umieralność wśród pacjentów. Następnie dokonywano selekcji pacjentów przeznaczonych do uśmiercenia".

Za tę selekcję odpowiedzialni byli specjalnie dobrani eksperci.

- Wśród nich znajdowali się nie tylko prawnicy i technokraci, ale również lekarze, w tym niejednokrotnie utytułowani profesorowie psychiatrii. Pełnili oni rolę "rzeczoznawców" i decydowali o tym, jakie choroby klasyfikowały pacjenta do unicestwienia – stwierdził dr Paweł Kosiński.

Zbrodniarze nie prowadzili badań, a wyroki wydawali na podstawie dokumentacji medycznej. Jeżeli w karcie pacjenta znajdowała się choroba, kwalifikująca go do likwidacji, człowiek ten był kierowany na śmierć.

Czytaj także:

Lebensborn. To tu III Rzesza chciała stworzyć z dzieci rasę panów

Aborcja i polityka populacyjna w III Rzeszy. Narzędzie nieludzkiego systemu

Mężczyźni, kobiety, dzieci...

Jeden z pierwszych aktów akcji "T4" na ziemiach polskich miał miejsce w Piaśnicy koło Wejherowa. W lesie piaśnickim Niemcy wymordowali od 12 do 14 tys. ludzi, przede wszystkim przedstawicieli polskich elit. Wśród ofiar były również osoby chore umysłowo przywiezione z kilku polskich szpitali, a także z głębi III Rzeszy. Wszyscy zostali rozstrzelani na miejscu.

Od 22 września 1939 roku Niemcy rozpoczęli mord chorych ze szpitala psychiatrycznego w Kocborowie na Pomorzu. W nieodległym Lesie Szpęgawskim, który stał się miejscem kaźni również dla polskich elit, hitlerowcy rozstrzelali 1692 pacjentów. Wkrótce do opuszczonego szpitala przywieźli ponad 500 chorych dzieci z Rzeszy i Gdańska, które zamordowali za pomocą zastrzyków z trucizną.

W styczniu 1940 roku niemieccy zbrodniarze przeprowadzili akcję "T4" w szpitalu psychiatrycznym w Chełmie.

"Po uprzedniej wizytacji (12 stycznia) do szpitala przyjechał oddział SS wyposażony w karabiny maszynowe i otoczył go. Personelowi rozkazano iść do domów, a na miejscu zatrzymano jedynie 10 pielęgniarzy, w ostatniej chwili zwolniono kilku wyleczonych pacjentów. Przy drzwiach wejściowych ustawiono karabiny maszynowe, a ze środka wypędzano po 10 chorych, których systematycznie zabijano krótkimi seriami. Eksterminację Niemcy rozpoczęli od oddziału męskiego, następnie przeszli do kobiecego, zaś najdłużej zajęło im wyciąganie spod łóżek ukrywających się dzieci, które pędzili przed siebie i mordowali seriami z automatów. Ogółem wymordowano w ten sposób 304 mężczyzn, 128 kobiet i 18 dzieci" – czytamy w raporcie dotyczącym strat poniesionych przez Polskę podczas II wojny światowej. 

Preludium Holocaustu

Rozstrzeliwania i zastrzyki z trucizną były skutecznymi sposobami na mordowanie niewinnych osób, ale Niemcy poszukiwali "bardziej wydajnej" metody. To właśnie wtedy narodził się pomysł gazowania ludzi, który był później z powodzeniem wykorzystywany podczas Holocaustu.

- Spece od medycyny zasugerowali, że trucie tlenkiem węgla to będzie dobry sposób na mordowanie niepełnosprawnych. Takie eksperymenty prowadzono na przykład w okupowanym Poznaniu – mówił historyk z IPN.

Zbrodni tej dokonano jesienią 1939 roku na terenie Fortu VII Twierdzy Poznań. Do prowizorycznej komory gazowej, urządzonej w jednym z bunkrów, wprowadzano 50 osób, po czym wpuszczano tlenek węgla. Do grudnia metodą tą zamordowano około 400 pacjentów i personel szpitali w Poznaniu i pobliskich Owińskach.

- Obiekt w Poznaniu wizytował sam szef SS Heinrich Himmler, który kazał sobie pokazać, jak to się odbywa. Przekonał się wtedy, że z punktu widzenia zbrodniarza, jest to doskonała metoda – dodał ekspert.

Skuteczne eksperymenty z gazowaniem ludzi prowadzono dalej. W dniach 15-22 stycznia 1940 roku Niemcy wywieźli w ciężarówkach ponad 500 pacjentów szpitala psychiatrycznego w Kościanie w Wielkopolsce. Pojazdy były w rzeczywistości mobilnymi komorami gazowymi, w których uśmiercono chorych, a następnie ich zwłoki pochowano w lesie. Ciężarówki przebudowywano tak, aby móc wpuścić do wypełnionej ludźmi ładowni tlenek węgla lub spaliny z silnika.

Podobny los spotkał pacjentów z Dziekanki koło Gniezna. Według zachowanych szpitalnych dokumentów w takich mobilnych komorach gazowych zamordowano tam ponad 3500 ludzi różnej narodowości.

Czytaj także:

Las w Palmirach - niemy świadek zbrodni Niemców na Polakach

Pacyfikacja wsi Sochy na Zamojszczyźnie

Oblicza sprzeciwu

Akcja "T4" była operacją tajną i niezgodną z prawem. Nie weszły w życie żadne ustawy, które "legalizowałyby" takie przedsięwzięcie, nie powstał żaden oficjalny, publiczny dokument. Wiadomości o mordowaniu niepełnosprawnych przez długi czas nie docierały do opinii publicznej. Całą akcję ułatwiał też fakt, że losem pacjentów umieszczonych w zakładach dla umysłowo chorych rzadko interesowała się nawet najbliższa rodzina.

Jednak po pewnym czasie wieści o akcji zaczęły wyciekać. W pierwszej kolejności dowiedzieli się o niej lekarze z innych, nieodwiedzonych jeszcze przez Niemców szpitali. Dzięki temu mogli zawczasu wypisać i odesłać do domu część najlepiej rokujących pacjentów i w ten sposób uratować im życie. Gdy jednak oddziały SS przyjeżdżały do placówki i odcinały drogę ucieczki, na ratunek było już późno.

Niektórzy lekarze zmuszeni do wzięcia udziału w mordzie na pacjentach popełniali samobójstwo.

- Lekarz Karol Mikulski, pracujący w szpitalu w Gostyninie, otrzymał nakaz przygotowania listy pacjentów. Następnego dnia żona i córka znalazły go martwego. Popełnił samobójstwo, ponieważ wiedział, że sporządzając listę, może uratowałby życie i posadę, ale równocześnie zostałby wspólnikiem Hitlera w tym morderczym obłędzie – powiedziała prowadząca audycję "Nos Kleopatry" Agnieszka Kamińska.

Wkrótce o akcji "T4" dowiedziało się niemieckie społeczeństwo, a swój stanowczy sprzeciw wyrazili hierarchowie Kościołów chrześcijańskich.

- Najgłośniejsze było wystąpienie biskupa Munsteru Clemensa von Galena, który latem 1941 roku podczas kazania otwarcie powiedział, że takie postępowanie, mordowanie bliźnich, to zbrodnia i nie ma dla niej żadnego usprawiedliwienia. Wtedy zostały wydane polecenia, aby wstrzymać akcję – powiedział dr Paweł Kosiński.

Nie koniec morderstw

Oczywiście działania wstrzymano tylko oficjalnie. W rzeczywistości usuwanie "życia niewartego życia" trwało dalej, szczególnie na ziemiach podbitych przez Rzeszę.

W czerwcu 1941 roku wybuchła wojna niemiecko-rosyjska, a wojska Hitlera zajęły całą II Rzeczpospolitą. Niedługo później niemieccy zbrodniarze zamordowali m.in. 464 pacjentów szpitala w Choroszczy pod Białymstokiem, 1179 w Kulparkówku koło Lwowa i 380 chorych z Wilna.

Akcję "T4" prowadzono dalej także na terenach podbitych na początku II wojny światowej. W czerwcu 1942 roku Niemcy zlikwidowali Zakład dla Psychicznie Chorych w Kobierzynie koło Krakowa. Na miejscu rozstrzelali 80 pacjentów, którzy byli niezdolni do transportu, 500 kolejnych wysłano do obozu w Auschwitz i tam zamordowano. Łącznie w placówce w Kobierzynie życie straciło około 1000 osób, w tym zagłodzeni na śmierć pacjenci oraz Żydzi, których hitlerowcy zmusili do kopania grobów, a następnie zabili.

German Death Camps - zobacz serwis edukacyjno-społeczny

Podobnej zbrodni dokonali też w Otwocku w Zakładzie dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów "Zofiówka". W 1942 roku zamordowali ponad 100 pacjentów tego zakładu, a wśród ofiar była Adela Tuwim, matka słynnego poety. To tylko niektóre przykłady.

Skutki akcji i skutki wojny

Akcja "T4" objęła swoim zasięgiem nie tylko osoby niepełnosprawne umysłowo i fizycznie. Mordowano wszystkich, którzy byli bezużyteczni dla III Rzeszy. Do tej grupy zaliczano niezdolnych do dalszej pracy z powodu odniesionych ran lub wycieńczenia więźniów obozów koncentracyjnych. Ich też kierowano do komór gazowych w ramach tej operacji.

Według niemieckich dokumentów do momentu oficjalnego wstrzymania akcji w 1941 roku ofiarami "T4" padło 70 tys. ludzi różnej narodowości. Szacuje się, że do końca wojny w ramach tej operacji zamordowano nawet 200 tys. osób. Trudno jednak ustalić dokładną liczbę polskich ofiar, ponieważ na terytorium okupowanej Polski zabijano również obywateli innych państw, a także mieszkających w Polsce Żydów czy Ukraińców. Z całą pewnością można mówić o tysiącach bezdusznie zamordowanych bezbronnych Polaków.

Raport ws. strat poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej został przedstawiony 1 września br. na Zamku Królewskim w Warszawie. Z dokumentu wynika, że suma strat materialnych to 797 mld 398 mln zł. Straty w dobrach kultury i dziełach sztuki w wyniku działań wojennych i okupacji wyniosły około 19 mld 310 mln zł. W wyniku wojny oraz przesunięcia granic państwo polskie w ciągu siedmiu lat utraciło ok. 11,2 mln obywateli. Ogólna kwota strat Polski wynosi 6 bln 220 mld 609 mln zł, co w przeliczeniu daje 1 bln 532 mld 170 mln dolarów.

th

Czytaj także

Amon Göth. Niemiecki zbrodniarz, który mordował z zamiłowaniem

Ostatnia aktualizacja: 13.09.2024 05:35
- Jako wykonawca rzezi, którą przeprowadzili hitlerowcy był idealny. Amon Göth z namiętnością wyszukiwał możliwości pozbawiania ludzi życia – relacjonował w audycji Polskiego Radia prawnik prof. Mieczysław Siewierski, oskarżyciel zbrodniarza z ramienia rządu polskiego.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Pierwsze ofiary piekła KL Auschwitz

Ostatnia aktualizacja: 14.06.2024 05:46
14 czerwca 1940 przybył do Auschwitz pierwszy masowy transport polskich więźniów politycznych, liczący 728 osadzonych z więzienia w Tarnowie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Wehrmacht też był organizacją zbrodniczą". Masakra w Końskich

Ostatnia aktualizacja: 12.09.2024 05:40
Do masakry doszło 12 września 1939 roku w Końskich podczas uroczystości pogrzebowych czterech żołnierzy Wehrmachtu. Niemcy w odwecie spędzili kilkudziesięciu Żydów na plac miejski przed miejscowym kościołem. Niedługo później rozpoczęła się strzelanina. Zginęło 22 cywili.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Mordowali zamiast leczyć. 77 lat temu rozpoczął się proces nazistowskich lekarzy

Ostatnia aktualizacja: 09.12.2023 05:50
9 grudnia 1946 roku rozpoczął się w Norymberdze tzw. proces lekarzy. Byli lekarzami, ale sprzeniewierzyli się składanej przysiędze. Mimo zadania olbrzymich cierpień tysiącom istnień ludzkich prawie żaden z hitlerowskich lekarzy nie poczuwał się do winy.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Zbrodnia bez kary, czyli powojenne losy pięciu nazistowskich zbrodniarzy

Ostatnia aktualizacja: 04.07.2024 05:35
Po II wojnie światowej niektórzy Niemcy odpowiedzialni za zbrodnie nazistowskie z czasów istnienia III Rzeszy stanęli przed sądem. Nie wszyscy winowajcy ponieśli karę adekwatną do swoich czynów: niektórzy w więzieniu spędzili zaledwie kilka lat, inni zostali z niego zwolnieni warunkowo. Spora część natomiast nigdy nie została osądzona. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

Grabież polskich dzieci podczas II wojny światowej. Nierozliczona niemiecka zbrodnia

Ostatnia aktualizacja: 10.09.2023 05:48
Niemcy podczas II wojny światowej porwali 200 tys. polskich dzieci. Zmienili im imiona i nazwiska, sfałszowali metryki, zmusili do zatarcia wspomnień i wychowali w duchu nazistowskiej propagandy. Po wojnie udało się odzyskać zaledwie 15-20 proc. spośród nich. Nikt nigdy nie poniósł kary za tę zbrodnię.
rozwiń zwiń