Wiosną 1940 roku Sowieci dokonali mordu na polskich jeńcach wojennych. 83 lata od tych wydarzeń i 80 lat od odkrycia masowych mogił w lesie katyńskim prezentujemy Państwu fragment zeznań uczestnika tej zbrodni. Na nagraniu, które znajduje się w zasobach Archiwum Polskiego Radia, słyszymy Dmitrija Tokariewa, w latach 1938-1945 szefa NKWD w Kalininie (obecny Twer, położony na północ od Moskwy). To właśnie tam wiosną 1940 roku zamordowano ponad 6300 polskich jeńców wojennych przetrzymywanych w obozie w Ostaszkowie.
02:18 Dmitrij Tokariew.mp3 Zeznania Dmitrija Tokariewa, szefa NKWD w Kalininie. Fragment reportażu poświęconego zbrodni Rosjan na polskich jeńcach obozu w Ostaszkowie. Audycja "Ostatnia podróż" przygotowana przez Antoniego Szybisa (PR, 11.11.1991)
Kłamstwo katyńskie
Rosjanie przez długie lata nie przyznawali się do zbrodni katyńskiej. W Związku Radzieckim o mord polskich jeńców oskarżano Niemców, którzy w 1943 roku odkryli groby w okolicach Katynia.
Dopiero w czasach Michaiła Gorbaczowa, gdy rządzone przez niego państwo pogrążało się w coraz głębszym kryzysie, a w Polsce obalono komunizm, pojawiła się szansa na przełom w kwestii morderstwa polskich jeńców. Dzięki naciskom z strony Polski i krajów zachodnich wiosną 1990 roku prokuratura generalna ZSRR wszczęła śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej. Rozpoczął się żmudny proces walki z kłamstwem katyńskim.
13 kwietnia 1990 roku rosyjska agencja TASS opublikowała oficjalny komunikat władz radzieckich, w którym potwierdzono odpowiedzialność NKWD za zbrodnię dokonaną wiosną 1940 roku. Michaił Gorbaczow przekazał wówczas prezydentowi RP Wojciechowi Jaruzelskiemu pierwszy pakiet dokumentów dotyczących losów polskich jeńców.
Wydarzeniem przełomowym w śledztwie było dotarcie do 89-letniego Dmitrija Tokariewa. W marcu 1991 roku szef kalinińskiego NKWD przesłuchany został dwukrotnie w charakterze świadka przez prokuratora wojskowego ZSRR ppłk Anatolija Jabłokowa. Tokariew zdradził mnóstwo szokujących szczegółów dotyczących zbrodni dokonanej na polskich jeńcach z obozu w Ostaszkowie, choć do końca stał na stanowisku, że sam osobiście nie uczestniczył w zbrodni z powodu braku odpowiednich kompetencji. Nie postawiono mu żadnych zarzutów, zmarł w 1993 roku.
Kliknij w obrazek i zobacz serwis specjalny:
"Dla nikogo nie brakowało wódki"
Egzekucje w Kalininie rozpoczęły się na początku kwietnia 1940 roku. Podczas przesłuchań przeprowadzonych w 1991 roku Dmitrij Tokariew zdradził szczegóły zbrodni dokonanej przez sowieckich funkcjonariuszy na polskich obywatelach.
- Z Moskwy przysłano w tym celu 30-osobową grupę oprawców, na czele której stali oficerowie NKWD - Błochin, Siniegubow i Krywienko - mówił 89-letni Dmitrij Tokariew podczas przesłuchania prowadzonego przez prokuratora wojskowego ZSRR ppłk Anatolija Jabłokowa w marcu 1991 roku.
Jeńcy z Ostaszkowa przywożeni byli do Kalinina specjalnymi pociągami i umieszczani w piwnicznych celach więzienia NKWD. Następnie ofiary prowadzono pojedynczo do pokoju przesłuchań, gdzie pytano o imię, nazwisko, datę urodzenia i wykonywany zawód. Gdy dane zgadzały się z informacjami zapisanymi na długiej liście osób przeznaczonych do zamordowania, jeńca prowadzono do sali straceń. Ściany i drzwi pomieszczenia obite były wygłuszającym materiałem.
- Każdy ginął tak samo: od strzału w tył głowy - zeznawał Tokariew.
Zdaniem szefa NKWD w Kalininie to wspomniany Wasilij Błochin wiódł prym w wykonywaniu wyroków śmierci.
- Głównym mordercą był Błochin. Zakładał do tego celu brązowy skórzany fartuch, długie skórzane rękawice oraz skórzany kapelusz.
Zgodnie z zeznaniami Tokariewa Błochin przywiózł z Moskwy walizkę niemieckich pistoletów typu Walther, które rozdawał innym katom. Po wykonaniu zadania odbierał im pistolety i częstował alkoholem.
- Błochin dopilnowywał, żeby dla nikogo nie brakowało wódki. Oprawcy nie pili ani przed, ani w czasie egzekucji, ale po wykonaniu zadania. Nad ranem rozdawano obficie wódkę - twierdził Tokariew.
Pod osłoną nocy
Mordów na więźniach starano się dokonywać tylko po zmroku, ale problemem stawały się coraz krótsze wiosenne noce.
- Pierwszej nocy zamordowano trzysta osób i egzekucja skończyła się, kiedy było już jasno. Błochin postanowił zwolnić tempo, aby cała operacja przebiegała pod osłoną nocy - zeznawał szef kalinińskiego NKWD.
Po dokonanej egzekucji ciała ofiar ładowano na pokryte brezentem ciężarówki i wywożono do zbiorowych mogił niedaleko wsi Miednoje, oddalonej o ok. 30 kilometrów od Kalinina. Tokariew zeznawał, że do wykopywania grobów sprowadzono z Moskwy dwóch operatorów koparek ze sprzętem.
"Głównym mordercą był Błochin. Zakładał do tego celu brązowy skórzany fartuch, długie skórzane rękawice oraz skórzany kapelusz" - posłuchaj zeznań Dmitrija Tokariewa, szefa NKWD w Kalininie, uczestnika mordu:
Mord na polskich elitach
Jesienią 1939 roku po wspólnej niemiecko-rosyjskiej napaści na II Rzeczpospolitą w niewoli sowieckiej znalazło się ok. 250 tys. polskich żołnierzy, funkcjonariuszy Policji Państwowej, Korpusu Ochrony Pogranicza i Straży Granicznej. Mniej więcej połowę z nich, głównie szeregowych, wkrótce wypuszczono do domów.
Reszta jeńców przeszła spod nadzoru Armii Czerwonej w ręce NKWD – sowieckiej policji politycznej, co było jawnym pogwałceniem prawa międzynarodowego. Część z nich zostało wysłanych do obozów pracy, inni byli przetrzymywani w obozach jenieckich lub więzieniach zlokalizowanych na terenach II RP, które znalazły się pod okupacją sowiecką.
Dla przywódcy ZSRR, Józefa Stalina, kwestią kluczową było zatarcie śladów polskiej państwowości. Z tego powodu ostrze represji zostało wymierzone głównie w tych, którzy mogli stanowić zagrożenie dla komunistycznej władzy. Oficerowie, osoby wykształcone, duchowni, urzędnicy, ludzie zaangażowani w służbę ojczyźnie - wszyscy oni stanowili elitę intelektualną polskiego narodu.
Dla nich NKWD utworzyło trzy obozy specjalne: w Kozielsku i Starobielsku dla oficerów oraz wyższych urzędników państwowych i wojskowych – oraz w Ostaszkowie, głównie dla policjantów, żandarmów, strażników granicznych i więziennych.
Sowieci indoktrynowali osadzonych i próbowali przekonać ich do współpracy z Związkiem Radzieckim. Gdy po kilku miesiącach efekty ich pracy były niewielkie, wiosną 1940 roku podjęto decyzję o zamordowaniu przetrzymywanych jeńców.
W lesie w okolicach Katynia zabito niemal 4500 jeńców z obozu w Kozielsku, w Charkowie zginęło ok. 3800 jeńców ze Starobielska. Największą grupę ofiar – ok. 6300 – stanowili więźniowie obozu w Ostaszkowie. Sowieci zamordowali również polskich obywateli osadzonych w więzieniach na terenie okupowanej II RP. Na tzw. ukraińskiej liście katyńskiej znalazły się nazwiska ponad 3400 ofiar, a na tzw. białoruskiej liście katyńskiej niemal 3900. Łącznie wiosną 1940 roku z rozkazu najwyższych władz sowieckich zamordowano ok. 22 tys. polskich obywateli, którzy stanowili elitę intelektualną II RP.
Związane ręce polskiego jeńca zamordowanego w lesie katyńskim. Fot. Polona
th