Po prostu pisze się imię i nazwisko, proszę Pana. I ile lat żył i kiedy zmarł. Każdy się liczy, wie Pan. Bo każda literka to jest droga, 15 zł za literkę. (…)
Owszem, były wiersze nagrobne. Przeważnie pisali z Psalmów. Albo: "kochanemu", "najukochańszemu", wie Pan, "nieodżałowanemu". "Śpij spokojnie w grobie, słońce moje".
(wypowiedzi właścicieli zakładów kamieniarskich na Powązkach i na Bródnie w Warszawie, audycja Polskiego Radia, 1975)
Zanim sztukę cmentarnych tekstów dotknęła współczesność – a wraz z nią cały konglomerat czynników ekonomiczno-społecznych mających wpływ na to "pisanie ostateczne" – sztuka ta rozwijała się, jak zwykle, już od starożytnych Greków.
Nieśmiertelność w piśmie
Od mniej więcej VIII wieku na greckich pomnikach nagrobkowych zaczęto tworzyć pierwsze inskrypcje – napisy przywołujące imię zmarłego oraz informujące o jego głównej życiowej roli ("mąż", "matka", "żołnierz"). I już wtedy uznano, że to za mało, że warto dodać tu coś więcej. Tak jakby wyryte w kamieniu słowa – choćby chwalące życiowe dokonania zmarłego – mogło na dłużej zatrzymać tego, który odszedł do krainy cieni.
Ta wiara w moc słowa miała nawet swą mityczną sankcję. Według Ateńczyków litery wynalazł król Aktajon (lub Aktajos), który po przedwczesnej śmierci ukochanej córki Fojnike zapragnął utrwalić, zatem ocalić, jej imię. I tak wynalazł litery.
Jak pisał literaturoznawca Andrzej Dróżdż, "pamięć o zmarłych wzmocniona pismem przezwyciężała granice śmierci".
"Przechodniu, powiedz Sparcie..."
O epitafiach – zatem napisach nagrobkowym, czasami i osobnym utworach poświęconym osobie zmarłej – opowiadał w 2022 roku w Polskim Radiu slawista Maciej Rutkowski.
– Epitafia pojawiły się [przede wszystkim] w V wieku, w trakcie wojen z Persami w Atenach. Były to pierwotnie dwuwyrazowe wiersze, ale nie mówiono w nich wprost o śmierci czy umieraniu – opowiadał badacz. – Raczej nie nazywano tego po imieniu, o ile nie dotyczyło to zabójstwa. Pojawiały się natomiast teksty, na przykład "Pewien jestem, że jutra nie ma".
10:47 _PR1_AAC 2022_11_02-09-38-12 (2).mp3 Epitafia. Co można wyczytać z napisów na nagrobkach? Z Maciejem Rutkowskim rozmawia Agnieszka Kunikowska. Audycja z cyklu "Cztery pory roku" (PR, 2.11.2022)
Przywołanie dawnych greckich wojen nie było rzecz jasna przypadkowe. Po bitwie pod Termopilami, heroicznym, zakończonym klęską boju Spartan z Persami w połowie 480 roku p.n.e., powstał słynny tekst przypisywany poecie Simonidesowi z Keos:
"Przechodniu, powiedz Sparcie, tu leżym, jej syny,
Prawom jej do ostatniej posłuszni godziny".
Wiadomości z zaświatów
To słynne termopilskie epitafium pokazuje coś, co będzie przez kolejne wieki jedną z głównych konwencji pisania tego typu tekstów: nadawcą jest tu ten, którego szczątki kryje ziemia. A odbiorcą każdy, kto napotka na swojej drodze to świadectwo czyjegoś życia. Dosłownie: "napotka na drodze", gdyż groby, zwłaszcza te w starożytnym Rzymie, były stawianie wzdłuż traktów.
Tak jakby grób miał być narzędziem tej ostatecznej komunikacji między światem zmarłych a domeną (jeszcze) żyjących.
Jakie przekazy niosła ta komunikacja?
Mniej lub bardziej rozbudowane informacje o tym, który odszedł. Apel, sygnowany w imieniu tej osoby, o pamięć, zatem formę ocalenia. Wieści o pogrążonych w smutku bliskich, którzy "wnieśli ten pomnik". W końcu: "naukę", którą zmarły pozostawia żywym.
Daleko od raju
Jaka była to nauka? Mówiąc najogólniej: wszystko to, co człowiek sobie wyobraża, że mógłby przekazać zza grobu, gdyby granice światów na to pozwalały. Wszystko to, co wydaje nam się, że już wiemy po tej drugiej stronie.
A ta druga strona, co istotne w kontekście "pośmiertnych wiadomości", była dla starożytnych Greków i Rzymian miejscem niejednoznacznym. Owszem, wierzono (przynajmniej od V/IV wieku) w kontynuację indywidualnej egzystencji, a pozagrobowe losy były, jak u Egipcjan, nagrodą albo karą za doczesne postępowanie. Ale grecki Hades, podziemna kraina zmarłych, nie był wymarzoną placówką na spędzenie wieczności. Nawet bowiem ci, którzy nie zostali skazani na niekończące się męki, wiedli raczej żywot cieni - nieodczuwających cierpień, ale i radości. A Elizjum, według mitologii greckiej i rzymskiej miejsce wiecznego szczęścia, oferowało w najlepszym razie ukwiecone łąki i cieniste gaje.
Dalekie to wszystko było od intensywności życia ziemskiego i jego smaków. Dlatego te wyobrażone "wieści z drugiej strony", które ryto na grobach, zakładały w sobie głównie żal za tym, co pozostawione. Zapewnienia, że życie z perspektywy ostatecznej jawi się jako skarb. Nie do przywrócenia i nie do zrekompensowania.
Nauki ze świata zmarłych
Już wcześniej padł tu przykład na starożytne epitafium: "Pewien jestem, że jutra nie ma". Jakiekolwiek jutro mogło być bowiem jedynie związane ze światem żywych. W innym, już rzymskim, tekście nagrobnym pojawiło się bezwzględne przypomnienie czytającemu, że "będziesz musiał tu [do grobu] powrócić".
Wspomniana wyżej wizja zaświatów połączona z gorzką świadomością nieodwołalności śmierci prowadziła do epitafiów-przestróg. Choćby rad, by "nie gardzić uciechą", by "używać życia", by "żyć w zdrowiu", "kochać i być kochany", bo po drugiej stronie "najsurowsza powaga panuje". Były też rzecz jasna epitafia-pocieszenia: że śmierć jest wspólna wszystkim, że śmierć niesie wyzwolenie od życiowych cierpień, ale i – że życie miało się dobre. I tu następowało wyliczanie prostych czynności, codziennych zajęć, zamkniętych w krótkich hasłach informacji o rodzinie czy ukochanych bliskich.
Niczym najkrótsze curriculum vitae, kilkuwersowy testament tych, których bogactwem było to, co zwyczajne i niedoceniane.
Być może najbardziej zapadające w pamięć były epitafia, z których emocje jakby już uleciały, a uobecniony zza grobu głos należał rzeczywiście już do cienia. Kogoś, kto jest świadomy nieubłaganej konieczności i nie ma złudzeń.
Dlatego rzymskie nagrobki przypominały: "Nie może być inaczej", "Nie moja to już sprawa". Na niektórych zaś przeczytać można było pozbawione nadziei świadectwa – jak choćby o tym, że przed życie było jedynie krótką chwilą między nicością a nicością.
Najpiękniejsze sentencje nagrobne
Ponad dwa tysiąclecia później – kiedy ludzkość wciąż nie wynalazła "lekarstwa na śmierć" (by zacytować proroczy fragment "Antygony" Sofoklesa) – sztuka napisów nagrobnych wciąż nie umarła. Ze względu na inne warunki kulturowe przybrała ona rzecz jasna inną formę. O tym można się przekonać w prosty sposób, nawet bez wycieczki na najbliższy cmentarz.
Wystarczy wpisać w popularną wyszukiwarkę internetową hasło "sentencje nagrobne", "sentencje na nagrobek" (dla optymalizacji wyników można z dopiskiem "najpiękniejsze"), by odnaleźć całe połacie cmentarnych tekstów. Od tych najprostszych ("Spoczywaj w pokoju"), przez cytaty z Biblii czy słynnych poetów (na czele z frazą ks. Jana Twardowskiego o tym, by spieszyć się kochać ludzi), po rymowane wiersze.
Co do tych ostatnich – zbiór ten należy do obszernych i otwartych, bo częstokroć wiersze takie powstawały, i powstają, z pominięciem internetowych szablonów. Współczesne rymowane epitafia, mimo że stereotypowe i "literacko naiwne", wyrażają po prostu szczery ludzki żal. Poetycka mowa żal ten (i tęsknotę, ból, potrzebę ocalenia) wnosi na jakiś inny poziom, uwzniośla, może w jakiś sposób rytualizuje. Nie mamy nic innego, podobnie jak mityczny król Aktajon, prócz słów.
Czasami dzisiejsze epitafia są też w formie listów do zmarłego. Tym samym sytuacja komunikacyjna znana z epitafiów starożytnych ("głos z zaświatów") ulega obróceniu. Świat żywych zostawia na grobie wiadomość dla tego, który przeszedł w przestrzeń pozasłowną, tę poza czasem.
jp
Źródła: "Rzymskie epitafia, zaklęcia i wróżby", wybrała i opracowała Lidia Storoni Mazzolani, przełożył i wstępem opatrzył Stanisław Kasprzysiak, Warszawa 1990; Jacek Kolbuszewski, "Wiersze z cmentarza", Wrocław 1985; Andrzej Dróżdż, "Epitafia jako czynnik popularyzacji pisma w starożytnej Grecji", 'meander" 1-4/2008; Sofokles, "Antygona", tł. Stanisław Hebanowski.