Do niedawna nie wiedziałem, że jeśli chodzi o rysunek – Schulz jest niemal samoukiem. To może tylko jeszcze spotęgować podziw dla tego zadziwiającego talentu i osobowości.
Witkacy, 1935 r.
Rysowanie w "genialnej epoce"
Według wspomnień samego Brunona Schulza, zapisanych 1935 roku przy okazji wywiadu z Witkacym, rysowanie było jego pasją od dzieciństwa. "Jeszcze nie umiałem mówić, gdy pokrywałem już wszystkie papiery i brzegi gazet gryzmołami". Za literackie przetworzenie tych historii o najwcześniejszych "artystycznych" próbach można przyjąć opowiadanie Schulza "Genialna epoka" (z tomu "Sanatorium pod klepsydrą").
Tytułowa "genialna epoka" to dzieciństwo – czas, który pozwala na nieskrępowane i spontanicznie tworzenie, niczym pod wpływem znanego z mitologii rzymskiej półboskiego "geniusa".
Bohatera przywołanego opowiadania ogarnia natchniona i twórcza żądza. "Rysowałem w pośpiechu, w panice, na poprzek, na ukos, poprzez zadrukowane i zapisane stronice. Moje kolorowe ołówki latały w natchnieniu przez kolumny nieczytelnych tekstów, biegły w genialnych gryzmołach, w karkołomnych zygzakach, zawężając się raptownie w anagramy wizyj, w rebusy świetlistych objawień, i znów rozwiązując się w puste i ślepe błyskawice, szukające tropu natchnienia".
Bruno Schulz, jedna z ilustracji do zbioru opowiadań "Sanatorium pod klepsydrą", Warszawa 1937 r. Fot. Polona
Zaczęło się od "płonącej dorożki"
Nawet te najdawniejsze "gryzmoły" przyszłego artysty miały ponoć pewien powtarzający się, tajemniczy motyw.
"Około szóstego, siódmego roku życia powracał w moich rysunkach wciąż na nowo obraz dorożki z nastawioną budą, płonącemi latarniami, wyjeżdżającej z nocnego lasu. Obraz ten należy do żelaznego kapitału mojej fantazji", pisał Bruno Schulz w 1935 roku. Jak dodawał, ta natrętna wizja o "schizoidalnej anatomii" patronowała całej jego późniejszej twórczości. To, co próbował w swoich dziełach zrozumieć i przekazać, było ponawianą wciąż próbą zrozumienia tych najwcześniejszych, niepokojących obrazów.
- Schulz mówił, że każdy artysta otrzymuje jakieś obrazy, które będą go prześladować przez całe życie – komentował w Polskim Radiu ten motyw "płonącej dorożki" Tomasz Burek. - Cała twórczość artystyczna rodzi się z próby rozplątania sekretów tych wczesnych obrazów.
19:13 Bruno Schulz_tyg.mp3 O twórczej wyobraźni Brunona Schulza mówią poetka Krystyna Dąbrowska oraz krytyk literacki Tomasz Burek. Audycja Iwony Smolki z cyklu "Tygodnik literacki” (PR, 2012)
Budownictwo lądowe, a może architektura?
Jeśli chodzi o rysowanie, autor "Sklepów cynamonowych" był – na co zwracał uwagę choćby Witkacy – niemal samoukiem.
18-letni Bruno Schulz po ukończeniu gimnazjum w Drohobyczu podjął studia na Wydziale Budownictwa Lądowego Politechniki Lwowskiej. Według niektórych badaczy wybór tego kierunku był spowodowany przede wszystkim namowom rodziny.
Gdy I wojna światowa przerwała tę naukę, Schulz zdecydował się na studiowanie architektury w Wiedniu, której zresztą też nie ukończył. Wiedeński czas wykorzystał jednak na poznawanie skarbów tamtejszych galerii sztuki i samokształcenie w szeroko pojętej dziedzinie malarskiej.
"Przerwawszy studia z powodu wojny na czas dłuższy, kontynuowałem je w r. 1917/1918 we Wiedniu i tam pod wpływem dzieł starej sztuki coraz silniej budzący się pociąg do twórczości malarskiej skłonił mnie do przerwania studiów architektury i poświęcenia się zawodowi malarskiemu", pisał Schulz w 1924 roku.
Bruno Schulz, "Xięga Bałwochwalcza", "Tygodnik Ilustrowany" nr 17, kwiecień 1935 r. Fot. Polona
Nadchodzi wiedeński egzamin
To "poświęcenie się zawodowi malarskiemu" w praktyce sprowadzało się do dalszego, już w Drohobyczu, samokształcenia, tworzenia prac (autoportretów, portretów, grafik złożonych później w cykl "Xięgi bałwochwalczej"), ale i prób wejścia na formalną drogę artystycznej edukacji.
Według Anny Kaszuby-Dębskiej, autorki książki "Bruno. Epoka genialna", 28-letni Schulz zapisał się do Miejskiej Szkoły Sztuk Zdobniczych i Malarstwa w Warszawie, niewiele jednak wiadomo o tym jego edukacyjnym epizodzie. Więcej wiemy na temat starań Schulza o wejście w poczet studentów Wydziału Malarstwa wiedeńskiej Akademii Sztuk Pięknych.
W lutym 1923 roku Bruno Schulz, obładowany swoimi rysunkami oraz grafikami, wyjechał do Wiednia. Dwa miesiące później przystąpił do egzaminu wstępnego na tamtejszą ASP: przed szacowną komisją zaprezentował swoje prace, w kolejnym dniach rysował, wraz z pozostałymi kandydatami, modela z natury oraz szkic kompozycyjny.
Wyniki egzaminu okazały się jednak negatywne, Schulz nie został dopuszczony do studiowania. Dlaczego? Być może jego prace nie były "dość akademickie", a być może komisja uznała, że kandydat nie potrzebuje kształcenia, gdyż osiągnął własną artystyczną dojrzałość. Zwłaszcza że Bruno Schulz miał w tym czasie za sobą już udział w wystawach.
Bruno Schulz, "Autoportret ze sztalugami na tle miasteczka", ok. 1925 r. Fot. Forum/rep.Piotr Mecik
"Chciał być przede wszystkim malarzem"
Dzieła artysty z Drohobycza prezentowane były m.in. w Towarzystwie Przyjaciół Sztuk Pięknych we Lwowie, również w warszawskiej "Zachęcie", w Wilnie, a na początku lat 30. w Krakowie. Autor "Xięgi Bałwochwalczej" (tak zatytułował swój cykl grafik z lat 1920-1922) nie był jednak w stanie uczynić ze sprzedaży swoich prac plastycznych, w tym portretów, źródła dochodu. Sztuka użytkowa, którą dorywczo uprawiał (np. projekty dla drohobyckich gimnazjów, ekslibrisy), tym bardziej nie przynosiła finansowych korzyści.
By zaistnieć na "poważnym i bogatym" rynku sztuki, należałoby na przykład zainteresować swoją twórczością odbiorców spoza kraju. Bo Bruno Schulz, jak mówiła w Polskim Radiu Anna Kaszuba-Dębska, "przez całe życie chciał być przede wszystkim malarzem". W latach 30. XX w. jego nazwisko było już znane i cenione, dzięki "Sklepom cynamonowym" i "Sanatorium pod klepsydrą", w polskim świecie literackim. Jednak ponad 40-letni wówczas Bruno Schulz marzył o tym, by stać się słynnym artystą.
Szansą na spełnienie tych marzeń mógł być Paryż.
11:15 _PR2_AAC 2020_09_21-08-30-56.mp3 Z Anną Kaszubą-Dębską o jej książce "Bruno. Epoka genialna" rozmawia Paweł Siwek. Audycja z cyklu "Poranek Dwójki" (PR, 2020)
Stracone złudzenia
Do stolicy Francji, i stolicy europejskiej nowej sztuki, pojechał latem 1938 roku (by ominąć hitlerowskie Niemcy, podróżował przez Włochy).
Niestety, wyprawa zakończyła się niepowodzeniem. "Było naiwnością wyruszać w ten sposób co ja na podbój Paryża, który jest najbardziej ekskluzywnym, samowystarczalnym, zamkniętym miastem na świecie", pisał Schulz w liście do przyjaciółki Romany Halpern. "Z moim przygotowaniem językowym nie mogłem marzyć o tym, żeby nawiązać jakieś kontakty z Francuzami. Ambasada nie zajęła się mną zupełnie (…). Prócz tego Paryż był pusty – wszystkie lepsze salony sztuki zamknięte".
Jedyną propozycję zorganizowania paryskiej wystawy Bruno Schulz musiał odrzucić, bo nie było go stać na 1600 franków wymaganych opłat.
Mimo tego jednak wyprawa ta, jak pisał Schulz, sprawiła mu radość. "Jestem zadowolony, żem widział tyle zdumiewających rzeczy, zobaczył raz z bliska, a nie za pośrednictwem reprodukcyj, sztukę wielkich epok – a w końcu: żem pozbył się pewnych złudzeń co do kariery światowej".
Bruno Schulz, "Spotkanie. Żydowski młodzieniec i dwie kobiety w zaułku miejskim", 1920 r., Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Jedyny zachowany obraz olejny Schulza. Fot. Wojciech Krynski/Forum
Piątka z rysunków
Los chciał, że zdolności artystyczne Brunona Schulza przydały mu się na innej, niż się pewnie spodziewał, niwie: pozwoliły mu objąć stanowisko nauczyciela rysunku w drohobyckim gimnazjum. Do wejścia na tę drogę, jakże daleką od marzeń o życiu artysty, zmusiła pisarza trudna sytuacja finansowa, w której znalazł się połowie lat 20. XX w.
Dzięki pracy w szkole – wymogom formalnym stawianym przed nauczycielami – Bruno Schulz zdobył również "urzędowe potwierdzenie" swoich umiejętności. W 1926 roku zdał z wynikiem bardzo dobrym egzamin przed Państwową Komisją Egzaminacyjną przy Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie.
Odpis wierzytelny Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie - świadectwo nt. egzaminu z rysunku Brunona Schulza, 1926 r. Fot. Polona
***
Czytaj także:
***
Twórczość plastyczną Brunona Schulza należycie doceniono, nie tylko w Polsce, dopiero w 2. poł. XX w. Choćby w 1983 roku w słynnym paryskim Centre Pompidou zaprezentowano część prac artysty z Drohobycza. Jednak już w 1935 roku autor "Xięgi Bałwochwalczej" doczekał się bardzo pochlebnej oceny swoich prac, która wyszła spod pióra samego Witkacego.
"Niektóre z kompozycyj Schulza zdają się prawie zbliżać do ideału Czystej Formy (…). Jesteśmy jeśli nie już w obrębie genialności (…), to w każdym razie na jej granicy".
Rok Brunona Schulza
Rok 2022 jest decyzją Senatu RP Rokiem Brunona Schulza – znakomitego pisarza i rysownika, autora "Sklepów cynamonowych" i "Sanatorium pod Klepsydrą".
Z okazji przypadającej 19 listopada 2022 roku 80. rocznicy śmierci Brunona Schulza przypominamy z radiowych archiwum nagrania z nim związane – wspomnienia tych, którzy go znali, oraz wypowiedzi znawców jego oryginalnej twórczości.
Nagraniom towarzyszą teksty opisujące wybrane zagadnienia z schulzowskiego świata: tajniki magicznej prozy, intrygujących rysunków, obraz Drohobycza (rodzinnego miasta pisarza) czy okoliczności tragicznej śmierci Brunona Schulza.
jp/im
Źródła:
St. I. Witkiewicz, "Wywiad z Brunonem Schulzem", w: "Tygodnik Ilustrowany" nr 17, kwiecień 1935 r.; "Słownik schulzowski", oprac. i red. Wł. Bolecki, J. Jarzębski, St. Rosiek, Gdańsk 2003; Anna Kaszuba-Dębska, "Bruno. Epoka genialna", Kraków 2020.