Ściany podziemnych korytarzy katakumb w Paryżu tylko w nielicznych miejscach są nagie. Większość z nich po sam sufit wyłożona jest - niczym upiorną okładziną - umieszczonymi prostopadle do ścian kośćmi długimi, których kolejne misternie ułożone warstwy przerywane są co jakiś czas poziomym sznurem czaszek. Niekiedy czaszki skomponowane są w kształt krzyża. Całość przypomina mur z ludzkich kości.
Jest tu zawsze zimno i nigdy nie dociera tu światło słońca. Można liczyć jedynie na sieć oświetlenia elektrycznego, a gdy ono zawiedzie, na latarki lub ogień. Tańczące w tunelu źródła światła rzucają tajemnicze cienie na ludzkie szczątki. Ktoś bardzo starał się, by ukryty pod ziemią grobowiec zmarłych przed wiekami ludzi - w większości anonimowych - sprawiał niesamowite wrażenie. Żeby zarazem wzbudzał grozę i rodził przewrotny zachwyt. A także refleksję o przemijaniu. Wśród tylu ludzkich kości nie ma szans, by ktokolwiek nie pamiętał o śmierci.
Jedna ze ścian katakumb w Paryżu. Fot. Pixabay
Kuszące podziemie
Doniesienia o poszukiwaniu osób zaginionych w tunelach paryskich katakumb powtarzają się co pewien czas. Wszystkich udaje się uratować. Podziemia są monitorowane przez specjalnie do tego powołane służby, ale to nie wszystko. Nawet gdy ktoś się zgubi, zostanie namierzony przez jedną z setek żądnych wrażeń osób, które do katakumb dostają się nielegalnie. W 14. dzielnicy Paryża widok wynurzających się nagle spod poziomu gruntu ludzi nie należy do rzadkości.
Trasa turystyczna w paryskich katakumbach - z wejściem przy Avenue du Colonel Henri Rol-Tanguy - ma około 2 kilometrów. Stanowi ona drobną część całej sieci korytarzy długich na ponad 300 kilometrów. To o połowę więcej, niż łączna długość tras paryskiego metra (219 km). Nic dziwnego, że niedoświadczeni ryzykanci łatwo mogą się tam zgubić. W 2011 roku jeden z takich incydentów przyciągnął uwagę korespondenta Polskiego Radia w Paryżu Marka Brzezińskiego. Wtedy po nielegalnej imprezie w katakumbach na dwa dni zaginęło troje młodych ludzi.
00:55 kat.mp3 Dwa dni błąkali się po paryskich katakumbach. Relacja Marka Brzezińskiego z Paryża (IAR, 29.07.2011)
– Zagubiona trójka zostawiła informację, że udaje się w kierunku południowym w poszukiwaniu wyjścia. Właśnie dzięki tej kartce 35 policjantów prowadzących poszukiwania odszukało zagubionych w podziemnym labiryncie. Trójka młodych ludzi nie tylko najadła się strachu, ale musiała także zapłacić mandat 135 euro – donosił Marek Brzeziński.
W podziemiach nie da się zgubić, można jednak doznać wielu urazów, również tych kończących się kalectwem. Ciemność panująca w wydrążonych w skale tunelach bywa zdradliwa. Ale niebezpieczeństwa wydają się tylko wzmagać siłę przyciągania tego miejsca. Ludzie ulegają jej już od ponad dwóch wieków.
Plan paryskich katakumb z 1857 roku. Źródło: wikimedia/domena publiczna
Piramidy z czaszek
Turystyczna część paryskich katakumb funkcjonuje dziś jako muzeum zrzeszone w Paris Musées. Na stronie internetowej placówka reklamuje się jako "największe ossuarium na świecie". Zgodnie ze słownikową definicją ossuarium to "naczynie lub pomieszczenie służące do przechowywania szczątków zmarłego". Ossuaria to miejsca, gdzie składuje się kości z prozaicznych powodów - gdy na cmentarzu zabraknie miejsca na nowe pochówki, trzeba ekshumować tych, których pogrzebano tam wcześniej. Ta praktyka jest wciąż obecna w niektórych klasztorach, które nie mają zbyt wiele ziemi dla zmarłych zakonników. Opis klasztornego ossuarium daje Umberto Eco w słynnym "Imieniu Róży":
"Zeszliśmy dziesiątek albo więcej schodów i znaleźliśmy się w korytarzu, po którego obu stronach otwierały się poziome nisze, jakie później zdarzało mi się widzieć nieraz w katakumbach. Ale wtedy po raz pierwszy wszedłem do ossuarium i bardzo się bałem. Kości mnichów nagromadziły się tu w ciągu wieków, dobyte z ziemi i składane w niszach bez podejmowania próby, by odtworzyć kształty ciał. Ale w niektórych niszach były same kości drobne, w innych same czaszki porządnie ułożone prawie w piramidę, w ten sposób, by nie sturlały się jedna na drugą, i był to widok doprawdy przerażający, osobliwie przy tej grze cieni i świateł, które kaganek rzucał wzdłuż naszej drogi. W jednej z nisz zobaczyłem same dłonie, mnóstwo dłoni nieodwołalnie splecionych ze sobą w plątaninie martwych palców".
59:08 mauzolea, grobowce, sarkofagi, kamienie.mp3 "Przenoszenie szczątków do ossuarium jest wciąż praktykowane na cmentarzu w Wenecji". O historii miejsc pochówków w audycji Hanny Marii Gizy opowiadają Iwona Żółtowska i prof. Lech Kłosiewicz (PR, 30.10.2010)
Dawniej tworzenie ossuariów było koniecznością. Dopóki w XVIII wieku nie wyprowadzono nekropolii poza obręb miast, cmentarze miejskie musiały jakoś radzić sobie z ubywającą przestrzenią. Prawie nikt nie był wówczas grzebany w trumnie. Zwłoki grzebano w całunach. Po pewnym czasie wydobywano więc z ziemi kości i umieszczano na stosie innych w ossuarium. Takie pryzmy widoczne są np. na obrazach przedstawiających paryski Cmentarz Niewiniątek.
Cmentarz Niewiniątek w 1786 roku, niedługo przed likwidacją. Podłużny budynek na drugim planie aż pod dach wypełniają ludzkie czaszki. Po prawej widoczna olbrzymia piramida ułożona z kości długich. U jej stóp usypano mniejszą górkę z czaszek, które nie zmieściły się w ossuarium. Źródło: wikimedia/domena publiczna
Krypty i miazmaty
Nieistniejący już Cmentarz Niewiniątek to jedno z najsłynniejszych miejsc dawnego Paryża, przede wszystkim ze względu na przedstawiony tu obraz tańca śmierci (danse macabre), wzorcowy dla innych przedstawień tego motywu w Europie. Johan Huizinga w "Jesieni średniowiecza" daje opis tego miejsca, które w pewnym momencie było pełne nie tylko grobów, lecz także życia towarzyskiego, handlu i festynów, a do tego płatnego seksu i działalności przestępczego półświatka. Cmentarz Niewiniątek był modny nie tylko wśród osób w pełni sił. Wielu z tych, którzy mieli wkrótce opuścić świat żywych, chciało właśnie tu znaleźć miejsce wiecznego odpoczynku.
W kolejnych stuleciach nad kryptami z ossuariami wybudowano nawet kamienice. Ich tylne okna wychodziły wprost na teren cmentarny, na góry usypane z czaszek i kości długich, otwarte doły, gdzie wciąż przybywało świeżych zwłok. Z punktu widzenia epidemiologii (oraz doświadczeń węchowych) było to najgorsze miejsce do życia. W końcu zaczęto zdawać sobie z tego sprawę.
Zgodnie z miazmatyczną teorią chorób dżuma i inne zarazy roznoszone były przez "morowe powietrze". Przekonanie to w XIX wieku okazało się błędne, ale intuicja dawnych uczonych szła w dobrą stronę. Bez wątpienia ciała rozkładające się na wolnym powietrzu przyczyniały się do wzrostu zachorowań. A niesamowity odór dzień i noc wionący z nekropolii niezbyt szczęśliwie wpływał na samopoczucie mieszczan. W 1765 roku paryscy radni uchwalili zakaz pochówków "intra muros" (wewnątrz murów miasta). Idea zakładania cmentarzy na zewnątrz obszarów miejskich zyskała urzędowe wsparcie.
To nie wszystko. Zamknięta w ciasnym kwartale ulic nekropolia w ciągu 600 lat przyjęła ciała około dwóch milionów paryżan. W XVIII wieku miejsca zaczynało brakować nawet w ossuariach. 31 maja 1780 roku piwnica jednej z kamienic zawaliła się pod ciężarem znajdującej się powyżej krypty. Lawina ludzkich kości zasypała wnętrze. Incydent ten był kluczowy dla utworzenia paryskich katakumb.
Widok Cmentarza Niewiniątek w 1550 roku. Źródło: wikimedia/domena publiczna
Znikający Paryż
Kilka lat wcześniej w zupełnie innym miejscu i z zupełnie innych powodów doszło do zawalenia się kilku budynków na lewym brzegu Sekwany. Jeszcze za czasów rzymskich na tym obszarze zaczęto wydobywać wapień lutecki, określany tak od nazwy celtyckiej osady Lutecja, która istniała w miejscu dzisiejszego śródmieścia Paryża. Kamień ten, zwany też wapieniem paryskim, zasłynął na całym świecie swoją urodą i to dzięki jego wizualnym właściwościom zaczęto nazywać Paryż "Miastem Świateł".
Bogate złoża wapienne były eksploatowane długo, z początku w kopalniach odkrywkowych, w późniejszych wiekach za pośrednictwem 25-metrowych szybów i drążonych w skale tunelach. Znajdujące się wówczas poza miastem kamieniołomy zostały później porzucone, niektóre zaś - zupełnie zapomniane. Tymczasem miasto rozrastało się. Nad tunelami powstawały ulice i ciężkie budynki. Podziurawione jak ser podziemia przyjmowały na siebie coraz więcej ton. Katastrofa był kwestią czasu.
Od 1774 roku domy waliły się jeden po drugim. W końcu interweniował sam król Ludwik XVI, powołując Generalną Inspekcję Kamieniołomów (Inspection Générale des Carrières). Jej zadaniem było zbadanie stanu tuneli i zabezpieczenie ich przed kolejnymi tąpnięciami. Gdy zaś po kilku latach sprawą wymagającą kolejnej interwencji okazały się niebezpieczeństwa budowlane związane z ciężarem kości na Cmentarzu Niewiniątek, król wpadł na pomysł, jak rozwiązać oba problemy za jednym zamachem.
Podziemne państwo
Wzmocnione tunele wapiennych kamieniołomów były zdaniem władz najlepszym miejscem dla szczątków paryżan szczelnie wypełniających Cmentarz Niewiniątek. W 1785 roku rozpoczęto likwidację nekropolii. – Przez piętnaście miesięcy przewożono kości, składając je w katakumbach – opowiadał w 1995 roku Marek Brzeziński.
05:55 marek brzeziński fuksiewicz o katakumbach.mp3 O paryskich katakumbach mówi korespondent Polskiego Radia Marek Brzeziński w audycji Anny Fuksiewicz "Prosto z Paryża" (PR, 5.11.1995)
Cmentarz Niewiniątek był zaledwie pierwszym krokiem tej wielkiej operacji. Po przetransportowaniu przemieszanych kości należących do dwóch milionów ciał, w katakumbach zaczęto składać prochy z kolejnych starych i nowszych cmentarzy: Saint-Étienne-des-Grès, Madeleine, Errancis oraz Notre-Dame des Blancs-Manteaux. – W uroczyście poświęconych korytarzach podziemnych znalazło się miejsce dla sześciu do siedmiu milionów szczątków szkieletów ludzkich. Podobno są tutaj także kości ofiar wielkiego terroru, wraz z tymi twórcami rewolucji, których krwawa maszyna pożarła: Dantonem i Robespierre'em – mówił paryski korespondent Polskiego Radia.
Z początku katakumby były bezładnym cmentarzyskiem. Zmieniło się to w pierwszej dekadzie XIX wieku. Świeżo powołany dyrektor Generalnej Inspekcję Kamieniołomów Louis-Étienne Héricart de Thury postanowił zamienić podziemia w ossuarium nadające się do zwiedzania. To on kazał ułożyć kości w bardziej uporządkowany sposób, przenieść pod ziemię zachowane ze starych cmentarzy nagrobki i pomniki, dodać dekoracje i kamienne tablice informujące o poprzednim miejscu pochówku danej grupy kości. Paryskie katakumby otwarto dla publiczności około 1810 roku.
Tak jak w średniowieczu Cmentarz Niewiniątek, tak w XIX wieku podziemne ossuarium stało się miejscem chętnie odwiedzanym, choć tym razem nie było tam kramów ani prostytutek. Nie każdy zresztą miał tam równy dostęp. Preferowanym gościem katakumb był bogaty mieszczanin. Ten, kto chciał obejrzeć podziemną galerię umarłych, musiał wynająć przewodnika, by nie zgubić się w plątaninie tuneli. Około 1874 roku katakumby stały się już głośną atrakcją turystyczną. Być może przyczynił się do tego Victor Hugo, który w 1862 roku użył podziemi jako jednego z miejsc akcji swoich "Nędzników".
Zwiedzający paryskie katakumby w XIX wieku oraz współczesna fotografia wnętrza ossuarium. Źródło: wikimedia/Pixabay/domena publiczna
W kolejnych stuleciach skomplikowana sieć kamieniołomów okazała się świetną kryjówką, najpierw dla działaczy francuskiego ruchu oporu w czasie II wojny światowej. To stąd Henri Rol-Tanguy dowodził powstaniem paryskim latem 1944 roku. Co ciekawe, w podziemiach był też bunkier niemieckich nazistów. Po wojnie schronienie znajdowała tu cała rzesza wyrzutków oraz artystów, podobnie zresztą jak w XIX wieku - ściany tuneli pokryte są graffiti z tej epoki. Katakumby stały się także miejscem dla tych, którzy lubią uczestniczyć w sprawach tylko dla wtajemniczonych – urządzano tu imprezy i wydarzenia kulturalne. W 2004 roku policja odkryła w kamieniołomach w pełni wyposażone i prężnie działające kino z wielkim ekranem, projektorem i fotelami, a obok bar i restaurację. Do stworzenia tej przestrzeni przyznał się undergroundowy kolektyw artystów o nazwie Urban eXperiment.
Osoby kontestujące oficjalny porządek społeczny zawsze znajdowały w podziemnych lochach kawałek wolności, którego nie umiały znaleźć na powierzchni Paryża. I tak jest do dziś. – Wzorem XIX-wiecznych muzyków niekiedy do katakumb wkradają się grupy ludzi organizujących w tym miejscu koncerty. "Underground" w pełnym tego słowa znaczeniu. W 1897 roku rozbrzmiewał tutaj między innymi "Marsz żałobny" Chopina. Teraz poszukiwacze silnych wrażeń niekoniecznie sięgają po repertuar muzyki poważnej – relacjonował Marek Brzeziński.
Okazuje się więc, że miejsce utworzone ponad dwieście lat temu jako miejsce wiecznego odpoczynku kilkudziesięciu pokoleń paryżan to przestrzeń tętniąca życiem, rzadko pogrążona w ciszy i spokoju. W zimnych i ciemnych tunelach paryskich katakumb żywi i umarli znaleźli swoją małą wspólnotę. Ale czy nie od tego właśnie są cmentarze?
Zwiedzanie paryskich katakumb na rycienie z 1855 roku. Źródło: wikimedia/domena publiczna
Michał Czyżewski