Historia

Katherine Mansfield. "Bezwzględność w patrzeniu na życie i na śmierć"

Ostatnia aktualizacja: 09.01.2024 05:45
– To jest pisarstwo, które ekstatycznie zanurza się w istnieniu. Jednocześnie cieniem na tej twórczości kładzie się świadomość końca, krótki horyzont spowodowany przez chorobę autorki – mówiła tłumaczka Magdalena Heydel o prozie Katherine Mansfield. 9 stycznia br. mija 101. rocznica śmierci tej znakomitej nowozelandzkiej pisarki.
Katherine Mansfield , 1917 r.
Katherine Mansfield , 1917 r. Foto: John Herbert Folker/National Portrait Gallery London/National Portrait Gallery/Forum

Powiem Panu w sekrecie, że nie będę długo modna. Odkryją moje prawdziwe oblicze, nabiorą do mnie obrzydzenia, dreszcz grozy nimi wstrząśnie. Ja lubię straszliwe niemodne rzeczy – i ludzi.

Lubię zasiadać na progach domów i rozmawiać ze staruszką (…), i jeździć na spacery trzęsącym wózkiem (…), i rozmawiać z kapitanami małych zniszczonych parowców.
Nie jestem pięknoduchem (…). Jestem zakochana w życiu – do szaleństwa.

(K. Mansfield, z listu do W. Gerhardiego, 21 listopada 1021)

Do wielkich admiratorów prozy Katherine Mansfield należał między innymi Andrzej Bobkowski. Kiedy w 1940 roku zorganizował swoją szaleńczą wyprawę rowerem przez Francję, postanowił, że na trasie musi znaleźć się południowe wybrzeże i miejscowość Bandol, w której pisarka jakiś czas mieszkała. "Dużo dałbym teraz za jej »Listy«", napisał wówczas w "Szkicach piórkiem".

To lekturowe wyznanie Andrzeja Bobkowskiego jest charakterystyczne dla miłośników Katherine Mansfield – czytelnicy ukochali bowiem zarówno jej opowiadania, jak i teksty autobiograficzne (dziennik, korespondencję). Oba te źródła są znakomite literacko. I oba współtworzą obraz świata, w którym miłość do życia splata się z nacierającym cieniem śmierci.


Posłuchaj
28:38 Dwójka O wszystkim z kulturą 12 styczeń 2021 17_30_40.mp3 O prozie Katherine Mansfield mówi tłumaczka Magdalena Heydel. Audycja Doroty Gacek z cyklu "O wszystkim z kulturą" (PR, 2021)

Wbrew konwenansom

Katherine Mansfield urodziła się w 1888 w Wellington w Nowej Zelandii, na dalekich krańcach brytyjskiego imperium. Rodzinną wyspę opuściła na zawsze w wieku 20 lat (wcześnie była już w Anglii, uczyła się w londyńskim Queen’s College).

 W 1908 przyjechała do Londynu. Znalazła się od domu najdalej, jak się tylko się dało, a zarazem w centrum ówczesnego świata – opowiadała w Polskim Radiu Magdalena Heydel.

Katherine Mansfield weszła jednak w rzeczywistość nie tylko rodzącej się nowoczesności, ale i dawnych, wciąż mocno trzymających się społecznych form.

– Był to świat konwenansów mieszczańskich. Epoka z bardzo ściśle wyznaczonym dla kobiety zakresem możliwych do przyjęcia ról. Ale Mansfield pokazała, że da się żyć, nie będąc aniołem domowego ogniska czy szacowną matroną. Że wolno próbować wchodzić w różne związki, a niebiosa nie walą się na ziemię, kiedy ma się pozamałżeńską ciążę – mówiła Magdalena Heydel, nawiązując do życiowych przypadków pisarki.

Cień śmierci

Z jednej strony zatem, jak podkreślała tłumaczka, można na Katherine Mansfield patrzeć jak na "artystkę życia, która idzie za swoim głosem, nie poddaje się skostniałemu konwenansowi" (zapłaciła zresztą za to wysoką cenę – została wydziedziczona przez matkę).

Z drugiej strony, była ona przedstawicielką pokolenia, które przeżyło wstrząs Wielkiej Wojny.

– W I wojnie światowej zginął jedyny brat Katherine Mansfield, Leslie. Bardzo chciał przyjechać do Europy na studia, nie dostał jednak pozwolenia od ojca. Przybył na Stary Kontynent dopiero jako żołnierz i został zabity – opowiadała Magdalena Heydel.

Jest jeszcze jeden, być może najważniejszy, kontekst biograficzny twórczości Katherine Mansfield: pisarka chorowała na gruźlicę. Z roku na rok ta wyniszczająca choroba zabierała jej siły, uniemożliwiała realizację ambitnych planów, w końcu: zmuszała do podejmowania wciąż nowych kuracji, przebywania w sanatoriach, wyjazdów (do Francji czy Szwajcarii) w poszukiwaniu "lepszego klimatu". W poszukiwaniu ratunku.


Posłuchaj
30:36 [ PR2]PR2 (mp3) 13 grudzień 2020 12_29_37.mp3 Iwona Rusek i Piotr Kofta o m.in. "Opowiadaniach" Katherine Mansfield. Audycja Małgorzaty Szymankiewicz z cyklu "Czytelnia" (PR, 2020)

"Te teksty zaraz wybuchną"

Virginia Woolf napisała kiedyś w dzienniku, że Katherine Mansfield była tą jedyną pisarką, której twórczość budziła w niej zazdrość. Co składało się zatem na tak wysoko oceniany przez autorkę "Pani Dalloway" dorobek?

- Te teksty powstałe więcej niż sto lat temu nie dają nam żadnego pretekstu do stwierdzenia, że się przeterminowały – podkreślał w radiowej Dwójce krytyk literacki Piotr Kofta, recenzując tom opowiadań Katherine Mansfield.

- Na naszych oczach wynajdowany jest tu pewien nowoczesny sposób opowiadania i pewna wrażliwość literacka związana z tym momentem w rozwoju cywilizacji Zachodu, kiedy kobiety uzyskiwały prawo do podmiotowości intelektualnej, do ekspresji swojej wrażliwości – tłumaczył Piotr Kofta.

Jak dodawał, czytelnik Katherine Mansfield może ten oryginalny proces twórczy obserwować od wczesnych opowiadań satyrycznych po "złożone formy ze skomplikowaną narracją, pogłębionym rysunkiem postaci, zmiennym punktem widzenia". A przy tym: te historie o ludziach, o ich skrytych sprawach i namiętnościach, o marzeniach i niespełnieniach, toczą się często w kierunku bardzo nieprzewidywalnym. – Czytając te teksty, ma się wrażenie, że one zaraz wybuchną, wylecą w powietrze od napięcia, które tam się buduje – przyznawał Piotr Kofta.

"Dotknąć innego życia"

O czym konkretnie są te mininarracje Katherine Mansfield, tak nasączone (by przywołać słowa Iwony Rusek, drugiej radiowej recenzentki wspomnianych opowiadań) "zmysłami, emocjami, kolorami, zapachami potraw, zapachami ludzkich ciał i wnętrz"?

- "Niemcy przy stole", genialna charakterystyka dwóch nacji, Niemców i Anglików, obserwujemy ich sztywne poglądy, ich przywary, a wszystko to jest podane między ciastem wiśniowym a kawą – wyliczała Iwona Rusek. – Albo "Życie Starej Parker", opowieść o służącej, której umiera ukochany wnuk, a która nie ma miejsca, by popłakać i przeżyć swój ból. Albo "Panna Brill", o samotnej starej pannie, strojącej się w futerko z lisa, idącej do parku obserwować ludzi i okrutnie potraktowanej przez parę młodych zakochanych ludzi.

- Katherine Mansfield stara się w swoich opowiadaniach, pisząc o zwykłym codziennym życiu zwykłych ludzi, dotknąć tego, co ich definiuje - dopowiadała w innej radiowej audycji Magdalena Heydel.

Na cześć Wyspiańskiego

W biografii nowozelandzkiej pisarki odnaleźć można i polskie tropy.

- Młoda Katherine Mansfield poznała w czasie pobytu w Barwarii Floryana Sobieniowskiego, aspirującego pisarza i tłumacza. Zawarła z nim bliską znajomość. Ten, jako admirator Stanisława Wyspiańskiego, naopowiadał Katherine o polskim twórcy. Wtedy powstał wiersz Katherine Mansfield poświęcony Wyspiańskiemu – tłumaczyła Magdalena Heydel. – Utwór ten, dość egzaltowany i wzniosły, mówi przy tym wiele o samej jego autorce, która przedstawia tam siebie jako kobietę ze śladem pionierstwa we krwi.

***

Czytaj także:

***

– Pisarstwo Katherine Mansfield ekstatycznie zanurza się w życiu. Jednocześnie cieniem na tej twórczości kładzie się świadomość końca, krótki horyzont spowodowany przez chorobę – podkreślała w polskim Radiu Magdalena Heydel. – Widzimy tu dojrzałość w pewniej bezwzględności patrzenia na życie i na śmierci. I jest to bardzo przejmujące.

W styczniu 1923 roku Katherine Mansfield przebywała we francuskim Fontainebleau (wcześniej przerwała kolejną ze swoich wyczerpujących terapii – była leczona przy pomocy… naświetlań rentgenowskich). W swoim, jak się miało okazać, ostatnim liście do męża Johna Middletona Murry’ego, zapraszając go do odwiedzin, prosiła, by przywiózł jej m.in. parę trzewików i żakiet.

"Przyjechałem więc do Fontainebleau 9 stycznia, wcześnie po południu. Nie widziałem ani też zapewne nie zobaczę już nigdy piękniejszej kobiety niż Katherine Mansfield tego dnia (…)", pisał John M. Murry.

Jak wspominał, 9 stycznia 1923 roku jego żona o dziesiątej wieczór poszła na górę do swojego pokoju. Tam chwycił ją mocny atak kaszlu zakończony gwałtownym krwotokiem. Zmarła jeszcze tego samego dnia.

jp

Źródła: Katherine Mansfield, "Listy", tył. Maria Godlewska, Warszawa 1978; Katherine Mansfield, "Opowiadania", wybór, przekład i posłowie - Magda Heydel, Łódź 2020.  

Czytaj także

Irena Tuwim. Łódź, kobieca poezja i nieśmiertelny Puchatek

Ostatnia aktualizacja: 22.08.2024 05:50
Od najmłodszych lat żyła w cieniu swojego słynnego, zresztą bardzo ukochanego brata. Jeśli jest dziś pamiętana, to nie za odważne wiersze czy przejmujące łódzkie wspomnienia, ale za przekład książek o Kubusiu Puchatku A. A. Milne'a. 125 lat temu przyszła na świat Irena Tuwim.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Głód myślenia i głód życia. Opowieści o Susan Sontag

Ostatnia aktualizacja: 28.12.2023 05:40
- Lektura jej tekstów to rodzaj przygody. Nie wiemy, dokąd nas doprowadzą. Ale zarażają nas swoją pasją, zaangażowaniem i emocjami - mówiła w Polskim Radiu Małgorzata Szczurek o Susan Sontag, znakomitej amerykańskiej eseistce zmarłej 18 lat temu, 28 grudnia 2004 roku.
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Tylko tak mogłam uratować męża". Nadieżda Mandelsztam i zapiski z sowieckiego piekła

Ostatnia aktualizacja: 29.12.2023 05:45
- Ona dokonała heroicznego i nieprawdopodobnego czynu: przeniesienia dzieła poety z najczarniejszych czasów stalinizmu do współczesności, do naszej pamięci - podkreślał w Polskim Radiu w 2016 r. Andrzej Mietkowski, opowiadając o "Wspomnieniach" żony Osipa Mandelsztama. 29 grudnia 2023 mijają 43 lata od śmierci znakomitej pisarki Nadieżdy Mandelsztam. 
rozwiń zwiń
Czytaj także

"Czy do powiedzenia coś ma śmierć?". Stanisław Barańczak i sprawy najważniejsze

Ostatnia aktualizacja: 26.12.2023 05:55
- W moich wierszach jest wiele zwrotów do Stwórcy. Ale to paradoksalny dialog: próbujemy w nim rozpaczliwie coś przekazać, wytłumaczyć, a przecież Bóg wie wszystko. I nic nie powie – mówił Stanisław Barańczak w archiwalnym radiowym nagraniu. 26 grudnia br. mija 9. rocznica śmierci tego znakomitego poety.
rozwiń zwiń