225. rocznica urodzin Adama Mickiewicza, którą wspominamy 24 grudnia br., 191. rocznica wydania III części "Dziadów" – te okazje są dobrym przyczynkiem, by przyjrzeć się chyba z największej z zagadek, którą zostawił swoim czytelnikom poeta z Nowogródka.
06:49 40 i 4.mp3 Prof. Bohdan Urbankowski na temat tajemnicy "czterdzieści i cztery". Audycja Lidii Nowickiej z cyklu "Finezje literackie" (PR, 1998)
"Widzenie księdza Piotra"
Źródłem tej zagadki, rozpalającej wyobraźnię kolejnych pokoleń, była trzecia część najważniejszego dla polskiej literatury dramatu – "Dziadów". W tym powstałym w 1832 roku dziele Adam Mickiewicz powrócił do najważniejszych wówczas dla siebie tematów: utraty przez Polskę niepodległości, walk narodowowyzwoleńczych (rok wcześniej upadło powstanie listopadowe), pytań o sens cierpienia polskiego narodu, rozmyślań nad przyszłością Polaków.
Właśnie przyszłości dotyczy fragment dramatu zwany "Widzeniem księdza Piotra". Oto pokornemu, posiadającemu dar przepowiadania kapłanowi objawia się mesjanistyczne proroctwo. Zatem takie, w którym mowa jest o mesjaszu, zbawcy cierpiącej polskiej wspólnoty.
Jak to bywa z proroctwami, język i tego jest tajemniczy, pełen – przede wszystkich biblijnych – symboli. Jeden z dwóch kluczowych fragmentów owego "Widzenia" brzmiał:
A życie jego - trud trudów,
A tytuł jego - lud ludów;
Z matki obcej, krew jego dawne bohatery,
A imię jego czterdzieści i cztery.
Końcowy fragment "Widzenia księdza Piotra". Adam Mickiewicz, "Dziady" cz. III, Paryż 1838. Fot. Polona
Co wiemy o "wskrzesicielu narodu"?
Wizja, której centralnym punktem był tajemniczy obraz owego "czterdzieści i cztery", zawierała m.in. sceny wleczonej na zesłanie w głąb Rosji, za antycarską działalność, polskiej młodzieży. Wśród tych niewinnych młodych dusz (aluzja do ewangelicznej historii o Herodzie i "rzezi niewiniątek") znalazł się również ten, który stanie się zbawcą narodu. Ocalał, by uratować innych.
Patrz! - ha! - to dziecię uszło - rośnie - to obrońca!
Wskrzesiciel narodu,
Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,
A imię jego będzie czterdzieści i cztery.
Ta po dwakroć powtórzona w dramacie wizyjna informacja – o pochodzeniu oraz o tożsamości wyzwoliciela – miała tu szczególne znaczenie.
Postać ta będzie miała matkę z "obcego narodu". Niczym Izmael, pierworodny syn Abrahama (z matki Egipcjanki) albo Obed, ojciec Jessego i dziadek króla Dawida (z matki moabickiej). Ten ostatni, rzecz tu istotna, dla chrześcijan przede wszystkim dalekim przodkiem Chrystusa, zbawiciela ludzkości.
Mickiewiczowski "wskrzesiciel" miał być ponadto dziedzicem krwi "dawnych bohaterów", określony został biblijnie brzmiącymi frazami "trud trudów", "lud ludów" (Pismo znało podobne frazy, np. "król królów") i – co najważniejsze – jego imię poeta ukrył w liczbie.
Ten ostatni trop stał się punktem wyjścia do niekończących się odczytań.
"Gdyby chodziło o Towiańskiego…"
- Ledwo Adam Mickiewicz swój dramat wydrukował, pojawiły się różne interpretacje tej sceny – opowiadał w Polskim Radiu prof. Bohdan Urbankowski, literaturoznawca, o próbach rozwiązania zagadki "czterdzieści i cztery".
Ponoć pierwszą osobą, która postanowiła złamać "kod Dziadów", była Henrietta Ewa Ankwiczówna - hrabianka, jedna z młodzieńczych miłości poety. Napisała ona list do Mickiewicza, twierdząc w nim, i oczekując autorskiej aprobaty, że "czterdzieści i cztery" wydaje się być aluzją do lat niewoli polskiego narodu. Po upływie 44 lat więc od daty ostatniego rozbioru Polska miałaby, wedle tej koncepcji, stać się wolna.
Źródła milczą na temat odpowiedzi na list hrabianki.
- Sam Mickiewicz dał potem zupełnie inną wykładnię owej liczby – dodawał prof. Bohdan Urbankowski. - Podczas swojej prelekcji w College de France 28 maja 1844 roku mówił o Andrzeju Towiańskim jako o mężu "o trzech obliczach, trzech duchach i trzech tonach", które to tony poczują Polacy, Francuzi i Izraelici.
Jak podkreślał prof. Bohdan Urbankowski, w samym tekście "Widzenia księdza Piotra" nie było owych określeń, którymi Mickiewicz opatrzył swojego ówczesnego duchowego mistrza, by uzasadnić, że "czterdzieści i cztery" to w istocie charyzmatyczny przywódca Koła Sprawy Bożej.
- Gdyby Mickiewiczowi od początku chodziło o Towiańskiego, te jego dopowiedzenia byłby niepotrzebne – wyrażał prof. Bohdan Urbankowski swoją wątpliwość co do tej autorskiej interpretacji.
Zresztą, sam poeta nie był konsekwentny w swoich sądach.
Fragm. pocztówki (na podstawie fotografii J. Sebalda) ze spektaklu "Dziady" A. Mickiewicza w inscenizacji St. Wyspiańskiego. Fot. Polona
Skąd przyszło "czterdzieści i cztery"?
- W 1839 roku Seweryn Goszczyński sporządził notatkę rozmowy z Mickiewiczem. Według tego przekazu sam poeta czuł, że to on właśnie jest tym zapowiadanym wskrzesicielem – mówił w radowej audycji prof. Bohdan Urbankowski. - Dlaczego zaś wziął akurat "czterdzieści i cztery"? Podkreślał, że teraz już nie wie, nie pamięta. I jest to, według mnie, z punktu widzenia psychologii twórczości bardzo prawdopodobne.
Prawdopodobieństwu tej późniejszej "niewiedzy" poety przydaje również inny fakt: trzecia część "Dziadów" pisana była, jak chce tradycja, bardzo szybko, w twórczym uniesieniu, "jakby Mickiewicz był medium piszącym pod jakieś dyktando" (jak określał to Miłosz).
Jest jeszcze jeden trop, który wydaje się umacniać interpretację o "natchnionym", a jednocześnie umotywowanym w chwili pisania wyborze owego "czterdzieści i cztery".
- Trzeba oprzeć się na dawniejszych badaniach, które mówiły o prześwietleniu tekstów Mickiewicza Biblią – tłumaczył prof. Bohdan Urbankowski. - Można przyjąć, że poeta czytał w owym czasie Pismo Święte, bo obecność Ewangelii czy "Apokalipsy" jest w "Dziadach" wyczuwalna.
Jak przypominał literaturoznawca, w "Apokalipsie" św. Jana ważną rolę pełni liczba "144". - Mur niebiańskiej Jeruzalem liczy 144 łokci. Na górze Synaj stoi 144 tysięcy Bożych wybrańców. Mickiewiczowskie "44", jako kocówka owej "144", mogło się pojawić na zasadzie zapamiętania. Naśladując stylistykę "Apokalipsy", po prostu umieścił tę magiczną liczbę – opowiadał prof. Bohdan Urbankowski.
Do tej wykładni dodać można jeszcze jedno: niezwykle bogatą w kulturze śródziemnomorskiej symbolikę liczby "cztery" i jej wielokrotności.
4 żywioły, 4 rzeki Edenu, 4 ewangeliści, 4 ramiona krzyża. 40 dni deszczu niosącego biblijny potop, 40 dni i nocy oczekiwania Mojżesza na górze Synaj, by otrzymać od Boga tablice przykazań, 40 lat królowania Dawida czy Salomona, 40 dni postu Jezusa na pustyni.
Wielka symboliczna potencja kryła się zatem w owym "czterdzieści i cztery". Tak wielka, że czasami dochodziło do sytuacji groteskowych. Fakt zamieszkania przez Adama Mickiewicza wraz z rodziną, od 1851 roku, przy paryskiej rue de l’Quest od numerem 44 był odczytywany jako szczególny znak.
Jednak, jak wspominała córka poety, "nic ważnego nie zaszło" pod tym adresem. "44" było tu zwykłym mieszkalnym numerem.
Może to jednak Adam?
Mickiewiczowskie przedstawienie liczb zamiast liter skłaniało wielu interpretatorów do korzystania z szeroko pojętej numerologii (badającej magiczne liczbowe właściwości), a przede wszystkim: z kabały, czyli mistyczno-filozoficznej szkoły judaizmu, usiłującej m.in. znaleźć klucz do tajemnic świętych ksiąg.
W kabale oraz w systemie numerologicznym zwanym gematrią literom alfabetu hebrajskiego przypisane były określone liczby. Pozwalało to na nieraz skomplikowane działania z pograniczna matematyki i mistyki, by "przełożyć" symbol liczbowy na imię (i odwrotnie).
- "Czterdzieści i cztery" próbowano tłumaczyć kabalistycznie - opowiadał w Polskim Radiu prof. Bohdan Urbankowski. – Nawet literaturoznawca Juliusz Kleiner stwierdził w pewnym momencie, że liczby te oznaczają imię "Adam". Potem sam się poprawiał, bo okazało się, że według kabały "Adam" musiałby mieć jednak liczbę "45"…
Tym pojawiającym się nader często pomysłom, by "wskrzesiciela narodu" widzieć w autorze "Pana Tadeusza" patronowały również dodatkowe interpretacyjne poszlaki. Mickiewicz, jak ów tajemniczy bohater z Dziadów, też "uszedł z Rosji" (po procesie filomatów i pobycie na Krymie, w Moskwie czy Petersburgu wyjechał do Niemiec, potem osiadł we Francji). I też – jak chcieli niektórzy biografowie – był "z matki obcej" (nawiązanie do hipotezy o żydowskim pochodzeniu Barbary Mickiewiczowej z Majewskich).
No i urodził się w Wigilię Bożego Narodzenia.
Władysław Ciesielski, "Portret Adama Mickiewicza" (fragm.), 1899 r. Fot. Muzeum Narodowe w Warszawie/domena publiczna
"Spisek Brutusa"
W dziejach odkrywania tajemnicy proroctwa Mickiewicza z III części "Dziadów" interesujący jest również wątek społeczno-polityczny.
Wspomniany wyżej Andrzej Towiański nie był jedynym, którego widziano pod szyfrem "czterdzieści i cztery". Za życia poety pojawiały się choćby koncepcje, że zapowiadanym w wieszczym uniesieniu zbawcą narodu będzie książę Adam Czartoryski, "król" Wielkiej Emigracji, albo i Napoleon II, syn cesarza Francuzów (Mickiewicz był wielkim admiratorem Napoleona i pokładał wielkie nadzieje w dynastii Bonaparte).
Swoją "polityczną hipotezę" dotyczącą Mickiewiczowskiej wizji przedstawił na antenie Polskiego Radia również prof. Bohdan Urbankowski.
- Zakładałbym, że poeta wiedział, co jego obraz oznacza, ale z pewnych powodów nie wypadało mu się tym chwalić. Liczba "44" może oznaczać według mnie spisek Brutusa i zamordowanie Cezara. Zatem może to być zakamuflowany program carobójstwa. Brutus był przecież bohaterem zarówno polskich spiskowców, jak i dekabrystów, z którymi Mickiewicz przebywał – tłumaczył prof. Bohdan Urbankowski.
Marszałek Piłsudski vs. Kazymir St. Jasieńczyk z Leżajska
03:19 wańkowicz.mp3 Melchior Wańkowicz o gen. Lucjanie Żeligowskim. Audycja Andrzeja Zdanowskiego i Witolda Zadrowskiego z cyklu "Parnasik" (PR, 1960)
W archiwum radiowym zachowało się nagranie gawędy Melchiora Wańkowicza, w którym ten niezrównany reportażysta podawał przykład na żywotność Mickiewiczowskiej wizji w 1. poł. XX wieku.
- Z tą liczbą "czterdzieści i cztery" miałem zabawną rzecz z generałem Żeligowskim. Kiedy byłem u niego ostatni raz przed wojną miał on jakby nowe hobby. Otóż uwierzył, że len przyniesie dobrobyt ludności. Chodził więc cały w lnie, wszystko lniane. Miał też inne hobby: słowiaństwo – opowiadał Melchior Wańkowicz.
- Zapytał mnie raz generał Żeligowski, czy wiem, co znaczy owo "czterdzieści i cztery". "Bo znaczy to, że w 1944 słowiaństwo zwycięży", oznajmiał. Na moje dociekania, jak to połączyć z "matki obcej", "krew jego dawne bohatery", odpowiadał mi: "Pisał to poeta, więc wiadomo, musiał jakoś to wszystko zakręcić".
Z innych przykładów na XX-wieczne próby odczytywania proroctwa Mickiewicza frapujący jest ten, którego podjął się Henryk Cylkow, warszawski kompozytor i publicysta muzyczny. W wydanej w 1939 roku broszurze tak oto przedstawiał swoją koncepcję, według której "wskrzesicielem narodu" był nie kto inny, jak sam Józef Piłsudski.
Henryk Cylkow, "Próba odcyfrowania mickiewiczowskiego proroctwa, »a imię jego czterdzieści i cztery«", Warszawa 1939. Fot. Polona
Prób odgadnięcia, kto krył się za tajemniczą wizją z III cz. "Dziadów", było znacznie więcej. Wiele z nich ocierało się - co, jak widać, nietrudno w takich sytuacjach - o groteskę.
I tak na przykład Zygfryd Lipiner, tłumacz dzieł Mickiewicza na niemiecki, na początku XX wieku wykoncypował, że pod "czterdzieści i cztery" kryje się słowo "gmina" (niezrażony niejasnością odkrycia podkreślał, iż poecie chodziło o nazwę jakiejś wspólnoty słowiańskiej, nie o pojedynczego człowieka).
Z kolei w 1895 roku wyszła w Krakowie książeczka (z gatunku literacko-autobiograficznych fantasmagorii) niejakiego Kazymira Stanisława Jasieńczyka z Leżajska. Już sam jej tytuł mówił wszystko i nie zapowiadał żadnych wątpliwości: "Któż ten mąż 44? Wskrzesiciel narodu? Namiestnik wolności na ziemi widomy? Otom ja! Otom ja!".
***
Czytaj także:
***
Może najbliższy dotknięcia tajemnicy "zbawcy narodu" był sam Adam Mickiewicz, gdy po prostu przyznawał: "Kiedy pisałem, wiedziałem. Teraz już nie wiem". A może należy przyjąć, że ten zagadkowy fragment z "Dziadów" – zatem z tekstu literackiego, powstałego w twórczym uniesieniu, dotykającego spraw metafizycznych – broni się przed jednoznacznym odczytaniem. Albo i sugeruje, że zagadka musi już na zawsze pozostać zagadką.
jp
Źródła:
Hasła "czterdzieści i cztery" ze "Słownika Mickiewiczowskiego" (M. Piechota, J. Lyszczyna, Katowice, 2000) oraz z książki "Mickiewicz. Encyklopedia" (J.M. Rymkiewicz et al. Warszawa, 2001); R. Przybylski, "Słowo i milczenie bohatera Polaków", Warszawa 1993; Cz. Miłosz, "Historia literatury polskiej", Kraków 2010; Wł. Kopaliński, "Słownik symboli", Warszawa 1991.